Bieżący rok jest kolejnym bardzo trudnym sezonem dla sadowników w regionie świętokrzyskim. Jest urodzaj na jabłka, ale nie ma na nie odbiorców. Producenci martwią się o zbyt owoców, niskie ceny i rosnące koszty produkcji.
W sandomierskich sadach trwa zbiór jabłek. Nie jest to jednak jeszcze szczyt sezonu, ponieważ sadownicy nie mają na nie zbytu.
– Sadownicy na Sandomierszczyźnie zrywają w tej chwili pierwsze odmiany, jak gala, boscoop. W najbliższych dniach ruszy zbiór odmiany golden delicious, ale niestety sytuacja jest dla nich w tym roku bardzo trudna i na wsi panują złe nastroje. Plantatorów martwią się o ceny i brak rynków zbytu – mówi Marcin Piwnik – starosta sandomierski, który prowadzi także sad.
Jak tłumaczy, potencjalnych odbiorców jabłek po prostu w tym roku nie ma. Po pierwsze dlatego, że nie mamy rynków zewnętrznych. Rynki wschodnie w Rosji, w Ukrainie i na Białorusi nie działają z wiadomych względów. Rynki rumuński i niemiecki też obecnie nie kupują naszych owoców. Dodatkowo sytuacja na rynku energii zniechęciła do zakupów grupy producenckie, czyli przedsiębiorców, którzy skupowali owoce i magazynowali je do wiosny lub nawet lata, aby sprzedać je wówczas po wyższych cenach.
– Jest urodzaj na jabłka, a odbiorców na nie po prostu nie ma – mówi Marcin Piwnik.
– Rolnicy nie śpieszą się w tym roku ze zbiorami, ponieważ nie bardzo wiedzą, co mają z nimi robić. W niektórych sadach plantatorzy sami zbierają owoce z drzew, ponieważ pracownik kosztuje obecnie 18-20 zł za godzinę. Jego dniówka to koszt 180-200 zł. Zakładając, że zerwie w tym czasie około 1,5 tony ładnych jabłek, udział kosztów pracy wynosi już 15-20 groszy na kilogramie jabłek. Jeśli klient płaci za kilogram jabłek około 1 zł, dla rolnika zostaje około 80 groszy. To bardzo mało, wziąwszy pod uwagę koszty poniesionych nakładów finansowych na środki ochrony roślin, nawozy, paliwa, siłę roboczą, które bardzo poszły w górę – tłumaczy Marcin Piwnik.
Wiele jabłek bardzo dobrej jakości zbieranych jest więc jako przemysłowe. Sprzedawane są na sok lub koncentrat. Tymczasem przetwórcy również obniżyli cenę z 41 na 38 groszy za kilogram, argumentując to wyższą ceną gazu.
– Wygląda na to, że wszyscy, od pośrednika do przetwórcy, chcą zadbać o swój interes kosztem sadownika. Nie dziwią więc ponure nastroje wśród sadowników, dla których obecny rok jest kolejnym trudnym. Ale w tym roku można powiedzieć sytuacja dla nich jest tragiczna. Sadownicy mówią, że jeśli będą robić nasadzenia, to na pewno nie jabłoni – mówi starosta sandomierski.
A tymczasem na pomoc sadownikom nie przychodzi nawet rynek wewnętrzny, na którym trzykrotnie zmniejszyła się ilość spożywanych jabłek. Jemy coraz mniej jabłek na rzecz na przykład cytrusów.
Jak mówią sadownicy, w Polsce potrzebna jest szeroko zakrojona kampania na rzecz jabłek – owoców zdrowych i bardzo wartościowych dla organizmu.