Jeśli zabraknie powierzchni magazynowej w Krajowej Grupie Spożywczej, będzie prowadzony skup zaliczkowy: przy zgłoszeniu zboża do sprzedaży rolnik otrzyma 30 proc. zapłaty, a 70 proc. po dostawie – poinformował w środę wicepremier Henryk Kowalczyk. Dodał, że na ten cel zabezpieczono 430 mln zł.
W środę minister rolnictwa i rozwoju wsi spotkał się z rolnikami na Lubelszczyźnie. Jak przekazał resort, jednym z tematów był skup zboża.
Kowalczyk poinformował rolników, że jeżeli zabraknie powierzchni magazynowej w Krajowej Grupie Spożywczej (KGS), będzie prowadzony skup zaliczkowy: w momencie zgłoszenia zboża do sprzedaży rolnik otrzyma 30 proc. należnej zapłaty, a 70 proc. po dostawie. Wicepremier przekazał, że na taki zaliczkowy skup zabezpieczone są środki finansowe w wysokości 430 mln zł.
– Na chwilę obecną sytuacja na rynku zbóż jest ustabilizowana. Nie ma już propozycji skupowych po zaniżonych cenach 800 zł za tonę pszenicy. Najbliższe Zamojskie Zakłady Zbożowe oferują dziś 1600 zł za tonę – podkreślił szef MRiRW podczas spotkania z rolnikami w Rakołupach Dużych.
Wicepremier zwrócił uwagę, że sytuacja światowa na rynkach zbóż jest bardzo trudna. Według ukraińskiego ministra rolnictwa plony na Ukrainie mogą być nawet o połowę mniejsze. Zbyt małe są także możliwości eksportowe Ukrainy.
– Dlatego nie można liczyć na obniżkę cen zbóż, bo ceny w Polsce powiązane są z cenami światowymi – stwierdził Kowalczyk.
Podkreślił też, że przywożone do Polski ukraińskie zboże wysyłane jest do innych krajów. Przywóz zboża z Ukrainy jest jednak niewystarczający w stosunku do oczekiwań i potrzeb tego kraju, które wynoszą ok. 4,5 do 5 mln ton miesięcznie. Obecnie możliwości przeładunkowe Polski to maksymalnie 1 mln ton – wskazał minister.
– Apelujemy do Unii Europejskiej, aby realnie pomogła nam w tranzycie zboża z Ukrainy do Europy Zachodniej, a także do Afryki Północnej i na Bliski Wschód, bo tam może być klęska głodu – zaznaczył szef resortu rolnictwa.