– Wzrost cen drobiu spowodowany jest różnymi czynnikami, m.in. rosnącymi kosztami produkcji, ale głównie wysokimi marżami naliczanymi przez sprzedawcę, przede wszystkim duże sieci handlowe – powiedział dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa Dariusz Goszczyński.
Branża drobiarska jeszcze nie zdążyła poradzić sobie z komplikacjami, jakie przyniosła jej tegoroczna fala grypy ptaków i kryzys związany z globalną pandemią COVID-19, tymczasem musi zmierzyć się ze wzrostem cen drobiu – zaznaczył Goszczyński.
Kondycję branży osłabia grypa ptaków. Wirus dziesiątkuje stada kur, gęsi, kaczek oraz indyków i oprócz oczywistych strat związanych z utratą zwierząt generuje dodatkowe koszty związane z restrykcjami obowiązującymi w strefach wyznaczonych przez Inspekcję Weterynaryjną.
– Ograniczenia, istotne w zatrzymaniu grypy ptaków, powodują jednocześnie przerwy w cyklu hodowli drobiu oraz wyższe koszty produkcji – tłumaczy dyrektor KRD.
Na koszty produkcji drobiu wpływa bardzo duży wzrost pasz
Do tego dochodzą koszty produkcji mięsa, jak niespotykany od lat wzrost cen pasz na światowych rynkach. Pszenica podrożała na francuskiej giełdzie MATIF o ponad 40 proc. w ciągu roku, kukurydza – o niemal 28 proc.
– To nie wyjątek, bo trend wzrostowy cen zbóż paszowych widoczny jest na całym świecie. Koszt pasz ma niestety bezpośrednie przełożenie na ceny mięsa drobiowego, bo stanowi około 70 proc. kosztów produkcji – podkreślił Goszczyński.
Dodatkowo na koszty produkcji wpływa wzrost cen energii elektrycznej i gazu. Na Towarowej Giełdzie Energii w ciągu 12 miesięcy cena hurtowa energii elektrycznej wzrosła o 68 proc., natomiast gazu – aż o kilkaset procent od początku roku. Jednocześnie branża drobiarska stoi w obliczu kolejnego wyzwania, jakim są oczekiwania pracowników związane z poziomem ich wynagrodzeń, wynikające z wysokiej inflacji.
Zdaniem dyrektora „aby móc sprostać tym oczekiwaniom, ceny ustalane przez sieci handlowe wobec dostawców muszą uwzględniać nie tylko podstawowe koszty produkcji, ale ich całokształt – również te wynikające z coraz wyższych, dodatkowych wymagań”. Goszczyński zapewnił, że „branża chce dostarczać produkty wysokiej jakości, spełniające dodatkowe wymagania, ale po uczciwej cenie, uwzględniającej koszty ich wytworzenia”.
Dyrektor KRD zwrócił uwagę, że coraz częściej stosowaną praktyką przez sieci handlowe jest ciągłe podnoszenie oczekiwań wobec swoich dostawców bez uwzględnienia tych wymagań w oferowanej cenie. Jednak wytworzenie produktu spełniającego ponadstandardowe wymagania musi wiązać się z większymi kosztami jego produkcji. Uczciwość oraz tak często podnoszone przez dystrybutorów żywności partnerskie traktowanie swoich dostawców powinny gwarantować stosowanie uczciwej ceny i uwzględnienie w niej zwiększonych kosztów hodowców i firm przetwórczych.
Goszczyński zauważył, że w krajach zachodnich hodowcy i przetwórcy dostarczający produkty spełniające dodatkowe wymagania mają zagwarantowany udział w marży uzyskiwanej przez dystrybutora. W Polsce jest to sposób na doprowadzenie do upadłości zarówno hodowców, jak i firm przetwórczych, gdyż marża zwiększona za ponadstandardowy produkt pozostaje tylko na poziomie sieci handlowych – dowodził rozmówca PAP.
Sieci handlowe dyktują ceny tak skupu, jak sprzedaży
Według niego ogromne różnice cen wynikają z marży, jaką naliczają sprzedawcy, przede wszystkim duże sieci handlowe. Jednocześnie stawki, po jakich sieci handlowe kupują mięso, spadają.
Widać to na przykładzie mięsa indyczego, którego cena była w bieżącym kwartale niższa o 20 proc. w porównaniu z rokiem 2019. Tymczasem średnia marża sieci wzrosła z 8 proc. w 2019 roku do 29 proc. w roku bieżącym. W rezultacie producenci mięsa indyczego ponoszą gigantyczne straty, podczas gdy sieci zwiększyły swoje marże.
Za rosnące ceny mięsa drobiowego nie odpowiadają więc ani hodowcy ani przetwórcy, którzy ze względu na drastyczny wzrost kosztów produkcji nie odczuli wzrostu zysków, ale sprzedawcy, którzy zabierają całą różnicę między ceną otrzymywaną przez dostawców a ceną płaconą przez konsumentów – zaznaczył Goszczyński.