Ze względu na zmiany klimatu, coraz trudniej jest produkować musztardę. Kanada jest jednym z największych producentów gorczycy na świecie, ale susza i upalne temperatury ograniczają dostawy. Kanadyjscy farmerzy szukają nowych odmian gorczycy.
Nowych dostaw gorczycy można się spodziewać dopiero jesienią i zimą tego roku. – Są to najsłabsze plony od 25 lat – napisano w rządowym opracowaniu, podsumowującym poprzednie zbiory. Na podstawie badań próbek wskazano, że problemem są „nadmierne temperatury i brak wilgoci”.
We francuskich mediach od grudnia ub. r. co kilka tygodni pojawia się kolejna analiza nt. wpływu zmian klimatu na rynek musztardy, której każdy statystyczny Francuz zjada co roku kilogram. Już w grudniu ub.r. agencja AFP opisywała problemy francuskich producentów ze względu na brak surowca, sprowadzanego głównie w Kanady. Gorczycę uprawiano we Francji od średniowiecza, ale globalizacja rolnictwa sprawiła, że lokalne uprawy, np. w sąsiedztwie Dijon, przestały się opłacać. Udział Kanady w rynku eksportu gorczycy to prawie 60 proc. i dlatego tak wiele krajów zależy od kanadyjskich dostaw.
Profesor Serasu Duran z Uniwersytetu Calgary, specjalizująca się w łańcuchach dostaw, cytowana przez publicznego francuskojęzycznego nadawcę, Radio-Canada powiedziała, że problemu nie da się łatwo rozwiązać, nie tylko z powodu zakłóceń gospodarczych spowodowanych pandemią. Duran podkreśliła, że w przeszłości organizacja dostaw koncentrowała się na skuteczności zarządzania opłacalnością tego procesu i dopiero teraz zaczyna się brać pod uwagę np. odporność odmian gorczycy. Kanadyjscy farmerzy poszukują obecnie odmian odpornych na zmiany klimatu.
Gorczycę uprawia się w Kanadzie głównie w trzech prowincjach na Preriach, czyli w Manitobie, Saskatchewan i Albercie. To te prowincje Kanady, w których dotychczas problem zmian klimatu i skutki tego procesu nie były tematem publicznej debaty. Na przykład według ubiegłorocznego badania przeprowadzonego przez naukowców z Uniwersytetu Saskatchewan, o ile 73 proc. mieszkańców Saskatchewan uważa, że za przyspieszenie zmian klimatu odpowiada człowiek i taki sam odsetek uważa, że rząd prowincji powinien w tej sprawie coś zrobić, to jednak 46 proc. nie chce płacić tzw. opłaty węglowej, a 44 proc. nie byłoby np. skłonnych ograniczyć spożycia mięsa.
– Jednak dzisiaj rozmowy się zmieniają, są takie, których jeszcze dziesięć lat temu farmerzy nie prowadzili – powiedział były wicepremier Alberty Thomas Lukaszuk. – Myślę, że wypadki takie jak np. wielki pożar w Fort McMurrey w Albercie w 2016 r. prowadzą do zmian w myśleniu. Zaczęto stawiać pytania jak to jest, że tak często są susze tam, gdzie ich właściwie nigdy nie było, i że powodzie dawniej nazywane stuletnimi pojawiają się co kilka lat – podkreślił.