To działalność, którą zapoczątkowali Izabela i Włodzimierz Łańcuchowscy. Pomysł przywieźli z Pabianic, gdzie kuzynka pani Izy miała stajnię, w której trudno już było pomieścić wszystkie konie. Zwierzętom i ich hodowli sprzyjały natomiast tereny w okolicach Lubianki w Starachowicach.
Obecnie gospodarstwem zajmuje się głównie Mariusz Łańcuchowski, reprezentant kolejnego pokolenia hodowców koni.
– Odkąd pamiętam, zwierzęta te przyciągały mnie swoim pięknem, majestatem, siłą i jednoczesną delikatnością. Nigdy nie czułem wobec nich lęku, zawsze wiedziałem, że są mądre i dostojne, że celowo nie potrafiłyby skrzywdzić człowieka. Mimo że fizycznie przewyższają człowieka nie są z natury agresywne, doskonale się poddają. Ich odpowiednie traktowanie sprawia, że mogą stać się nieocenionym przyjacielem człowieka, towarzyszem i kompanem.
Po latach ćwiczeń w siodle, Mariusz Łańcuchowski jako zawodnik Polskiego Związku Jeździeckiego brał udział w licznych konkursach i zawodach. Nie raz stawał na najwyższym stopniu podium.
– Koń i jeździec to para. Trzeba się po prostu zgrać. Nie każdy koń gwarantuje sukces. Poza tym nie tylko umiejętności jeźdźca są ważne, ale także sposób wytrenowania zwierzęcia. Trzeba sobie wzajemnie zaufać. Jazda konna to zajęcie dla ludzi rozsądnych, opanowanych, odpornych psychicznie, a przede wszystkim z dużą wyobraźnią. Są tacy, którzy już po 5-6 godzinach nauki potrafią się samodzielnie utrzymać w siodle. Postęp zależy od indywidualnych możliwości człowieka.
Obecnie w „Stajni pod Dębem” przebywa 11 koni (maksymalnie było ich 15.). Pięć koni ma tu swój tzw. dom spokojnej starości, to konie uratowane z transportu do rzeźni, a dzięki współpracy z jedną z fundacji mają zapewnione wyżywienie i dach nad głową. Mają tu godnie dożyć kresu swoich dni. Pozostałe to konie lekkie, służące wyłącznie do jazdy konnej. Nie ma koni pociągowych, jak niegdyś, gdy w sezonie zimowym gospodarstwo organizowało kuligi. Są dwie klacze hodowlane oraz jeden ogier, który służy do krycia.
Źrebię przy klaczy powinno być przynajmniej pół roku. Potem potrzeba około trzech lat, by go odpowiednio ukształtować pod kątem jazdy konnej. W Stajnie pod Dębem zajmuje się tym Mariusz Łańcuchowski, który jest absolwentem technikum hodowli koni i Akademii Rolniczej w Lublinie.
W hodowli lekkich koni sportowych ważną rolę odgrywa żywienie. Zwierzęta w „Stajni pod Dębem” otrzymują gotową paszę, przygotowaną przez okoliczne gospodarstwa. Najczęściej to siano i owies.
Stajnia pod Dębem to przede wszystkim doskonałe miejsce do rekreacji i wypoczynku na świeżym powietrzu. Jest tutaj także baza noclegową z pełnym wyżywieniem.