W chrześcijaństwie jaskółka została uznana za symbol pracowitości, dobrej nowiny i nowego życia, dlatego stała się atrybutem Matki Boskiej. Do dzisiaj wiele osób uważa, że ten mały ptaszek zapowiada pogodę, urodzaj i szczęście.
– W kulturze ludowej jaskółka jest symbolem odradzającej się przyrody. Z czasem stała się także atrybutem Matki Boskiej. Jaskółki należą do grona ptaków wieszczych, w kulturze ludowej pełnią podobną funkcję, jak bocian, jednak posiadają niższą rangę. W języku polskim mówimy, że: jedna jaskółka wiosny nie czyni i ma to swoje uzasadnienie, ponieważ ptaki te przylatują do nas około 25 marca, w czas wiosennych roztopów, kiedy to nie należy się spodziewać jeszcze ciepłych wiosennych dni. Dlatego właśnie jaskółka nie jest tak oczywistym symbolem wiosny, co bocian – mówi doktor Alicja Trukszyn, etnolog.
– Wraz z nadejściem wiosny wypatrywano jaskółek na niebie. Jeśli było się w grupie osób i pierwszym ujrzało owego ptaka na niebie, to można było liczyć na szczęście i pomyślność przez cały rok: „Kto jaskółkę, z pomiędzy wielu razem zebranych ludzi, najpierwej zobaczy, skoro do nas na wiosnę gnieździć się powraca, ten zazwyczaj wróży sobie na cały rok szczęśliwość i dobre powodzenie”, by tak się stało należało widząc pierwszą wiosenną jaskółkę na niebie od razu schylić głowę i spojrzeć pod nogi. Jeśli zobaczyło się włos, sierść lub fragment szczeciny do budowania jaskółczego gniazda, należało wziąć je z ziemi i nosić przy sobie. Zapewnić to miało szczęście i pomyślność – mówi etnolog.
Oskar Kolberg zanotował, że: „Należy zaraz umyć się, gdy się widzi pierwszą jaskółkę na wiosnę, aby się w ciągu lata się nie opalić”. Podobne praktyki stosowano na graniczących z Wielkopolską ziemiach kujawskich i tutaj: „Kobieta, gdy pierwszy raz spostrzeże jaskółki na wiosnę, rękami uciera sobie twarz, jakoby się myła, a to dla nieopalenia się od słońca”.
Ptaki te na zimę odlatują na południe kontynentu. Jeszcze na początku XX wieku ludzie na wsi wierzyli, że jaskółki wcale nie odlatują gdzieś daleko, tylko na zimę idą do wody: „Jedna za drugą zaczepiały się ogonkami i tak połączone w wodzie całą gromadką siedziały aż do wiosny”.
Wierzono, że jaskółki posiadają moc psucia mleka u krów, toteż powszechny był zakaz zabijania jaskółek: „Kto zabije jaskółkę, tego krowy doją krwią; Jaskółkom nie należy gniazd zrzucać, bo w takim razie krowy czerwone mleko dają”. Stąd też może wziął się zabobon o tym, że jaskółka nie powinna przelatywać pod krowim brzuchem, bo: „Gdy jaskółka pod krową przeleci, albo się ją zabije lub młode z gniazda wybierze, to wówczas krowa czerwone mleko doji”. Podobne wierzenie zapisał O. Kolberg na ziemiach podkrakowskich: „Jaskółce, gdy się zrzuci gniazdo, to ona podleci pod krowę tego który to uczynił i mleko jej zepsuje, tak że krowa przysuszy (dojić będzie mało)”.
– Na naszej dawnej wsi obowiązywały prawa boskie, a że każda żywa istota na ziemi powstała z łaski Boga, dlatego wystrzegano się krzywdzenia zwierząt, powszechny był więc przesąd, że nie należy niszczyć jaskółczych gniazd, bo za ten bezprawny czyn groziła kara boska. Kolberg zanotował m.in.: „Kto wykręci gniazdo jaskółek lub zepsuje, dostaje piegi na twarzy”, a dawniej piegi nie były atutem urody. W wyobrażeniach ludowych wszelakie defekty ciała i skóry były karą za grzechy: „Grzechem jest wielkim psucie gniazd jaskółek gnieżdżących się pod strzechą albo w kominie”. Jaskółki to ptaki nieudomowione, dlatego nie wolno ich łapać i nosić w rękach, bowiem: „Kto złapie jaskółkę i w ręku ją nosi, obleje mu się głowa strupami, a jeźliby to była kobieta ciężarna, będzie miała dziecko cierpiące na ognik, czyli ogniopiór”. Bardziej przezorni ludzie wystrzegali się nawet patrzenia na jaskółki, które zmierzały do gniazd, gdyż groziło to trwałą ślepotą: „Wystrzegają się nawet patrzeć za nadlatującą do gniazda albo wylatującą jaskółkę, bo rozgniewana, gdy upuści swój pomiot na oko, natychmiast człowiek oślepnąć może” – mówi Alicja Trukszyn.
Jak prorocze musiały być to ptaki, świadczy fakt, że jeszcze w drugiej połowie XIX wieku gospodarze radzili się jaskółek, jakiej maści konie będą najlepsze dla ich gospodarstwa: „Gdy z nadejściem wiosny chłopi mają kupować konie, radzą się jaskółki, jakiej maści konie byłyby dla nich najpożyteczniejszymi. W tym celu na widok pierwszej jaskółki, powinni oni stanąć na pięcie i trzy razy w miejscu wykręcić się w kółko mówiąc: „Proszę, powiedz waści, jakiej mam wziąć maści’. Po czym naznaczywszy sobie zrobiony piętą (obcasem) dołek, odejść na stronę i za chwilę dopiero w to miejsce powróciwszy w ów dołek zajrzeć. Tu bowiem złożyła jaskółka przyniesiony po ten czas włos z końskiego ogona. Jeżeli włos ten zobaczą gniady. to gniade trzeba kupić konie, jeżeli siwym, to siwe itd. Wierzono, że konie tej maści jaka się w dołku znajdzie, będą na ten rok dobre, zdrowe i co najważniejsze mocne do roboty”. Na wsi kieleckiej wiara w sfery magiczne była bardzo silna, toteż przy podejmowaniu ważnych decyzji dotyczących gospodarstwa, zakupu konia radzono się jaskółek.
Inny obszar wierzeń na plan pierwszy wysuwa fakt, że jaskółki mogły mieć styczność z siłami nieczystymi. Ptaków tych obawiały się przede wszystkim gospodynie, które wierzyły, że jaskółki posiadają dar psucia mleka (charakterystyczny dla czarownic i ciot). Jaskółkę łączono też z rośliną zielną zwaną glistnikiem, powszechnie znana jako jaskółcze ziele. Bylina ta wyrasta wiosną, wraz z powrotem jaskółek, a zamiera w czasie ich odlotu. Wykorzystywana była w medycynie ludowej jako lekarstwo na choroby skórne. Stąd właśnie przekonania, że krzywda wyrządzona jaskółkom powoduje dolegliwości skórne, jak chociażby piegi na twarzy. Jaskółecznik mimo tego, że był stosowany w medycynie ludowej, jest rośliną silnie trująca i nie wolno pocierać nią oczu, gdyż sok z jej łodygi może spowodować chorobę oczu, a nawet utratę wzroku.
Uważano również, że jaskółcze ziele jest amuletem. Prości chłopi powiadali, że jaskółki smarują sokiem z jaskółczego ziela oczy swoich piskląt, aby je otworzyły. Jaskółka dymówka gnieżdżąca się w oborach i chlewach, chroniła zwierzęta przed chorobami i przed „urokiem” oraz piorunami.
Powszechnie wierzono, że w czasie burzy z grzmotami i błyskawicami przylatują do domów i stodół i chowają się pod strzechę, maleńkie ptaszki podobne do jaskółek. Miały to być dusze niemowląt zmarłych bez chrztu. Dzieci te chciały dostać się do nieba, ale odstraszali je aniołowie za pomocą piorunów, dlatego często trafiały w strzechę, gdzie ukrywały się te tajemnicze ptaszki. Aniołowie nie ciskali gromami w chaty, gdzie gniazdka miały jaskółki.
Zakazywano chwytania i trzymania ich w ręku, bo groziła sroga kara – głowa mogła się pokryć strupami. Gdyby zrobiła to kobieta w ciąży, dziecko narodziłoby się z ognikiem.