Kormorany to największy problem hodowców ryb. Ptaki, dla których karpie są przysmakiem, mogą sprawić, że cena tych ryb będzie wyższa niż w ubiegłym roku, a przygotowanie tradycyjnej kolacji wigilijnej będzie nas więcej kosztować.
Karp, który trafia na wigilijny stół ma zazwyczaj trzy lata. Tyle czasu potrzebuje, żeby urosnąć zanim trafi do sprzedaży. Marek Łubowski, który prowadzi Gospodarstwo Rolno-Rybackie na granicy Fałkowa i Żarnowa informuje, że zanim ryby nabiorą odpowiednich rozmiarów, i hodowcy zdążą je odłowić, wyławiają je kormorany.
– Szacuje się, że kormoran zjada kilogram ryb dziennie, ale nawet jeśli zje tylko pół kilograma, stado liczące sto osobników wyłowi podczas wizyty na stawie 50 kilogramów ryb dziennie. Kolejne 50 kg traconych ryb to zwierzęta, których kormorany nie zdołały połknąć, ale uszkodziły. Właśnie takie zjawisko wczoraj zaobserwowałem na jednym ze swoich stawów – opowiada Marek Łubowski.
Hodowcy płoszą ptaki dźwiękiem, jednak, jak zaznacza Marek Łubowski, są one pod ochroną, więc możliwości walki z kormoranami są ograniczone.
Kolejnymi problemami, z którymi mierzą się hodowcy, są niski poziom wód, a także niedobór pracowników. Marek Łubowski tłumaczy, że wszystkie te czynniki wpływają na cenę ryb.
– W tym roku karpia nie będzie więcej niż w ubiegłym roku, a w przyszłości jeszcze będzie go ubywać. Dlaczego? Ponieważ nie ma młodych ludzi, którzy chcieliby pracować w gospodarstwach rybackich. To ciężka praca od poniedziałku do niedzieli, w trudnych warunkach, dlatego trudno o pracowników – tłumaczy hodowca.
Gospodarstwo Marka Łubowskiego ma około 30 stawów, co przekłada się na 100 hektarów tafli wody. Polska od lat jest największym producentem karpia w Unii Europejskiej, a krajowa produkcja stanowi około 30 procent całej produkcji unijnej – informuje Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa.
W Polsce działa ponad 850 gospodarstw rybackich. Rocznie produkowanych jest od 17 tys. do 21 tys. ton karpi.