Na polach powiatu kazimierskiego panuje dotkliwa susza. Jak szacują rolnicy skupieni i współpracujący ze Spółdzielnią Producentów Warzyw i Owoców Sielec w powiecie kazimierskim na obszarze około 500 hektarów ich pól wzrosło jedynie 20 proc. zasiewów. To klęska żywiołowa, której skutki odczuwać będzie cały region świętokrzyski już jesienią.
W powiecie kazimierskim, ale nie tylko, bo i na południu, i wschodzie Polski panuje na polach dotkliwa susza. Przelotne deszcze przechodzą tu sporadycznie. Sytuacja dla rolników jest bardzo poważna i zagraża klęską w ich gospodarstwach.
Warzywa nie wzeszły
– Na polach jest pustynia – ocenia bieżącą sytuację na plantacjach warzyw w powiecie kazimierskim Mirosław Fucia, prezes Spółdzielni Producentów Warzyw i Owoców Sielec. – Wzeszły tylko te nasiona, które zostały wysiane bardzo wczesną wiosną, czyli w połowie marca. Reszta jest w ziemi, która jest wysuszona na dużą głębokość – mówi Mirosław Fucia.
Zasiewy dokonywane w późniejszym terminie nie powschodziły.
– Nie ma ani marchwi, z której słynęły do tej pory nasze pola, ani pietruszki, ani buraków. Są za to cebula i ziemniaki – wylicza prezes, który ostrzega, że jeżeli w ciągu najbliższych dwóch tygodni nie spadnie deszcz i rośliny nie wzejdą, sezon będzie stracony.
Ostatni deszcz był… w marcu
Jak mówi Mirosław Fucia, podobna sytuacja była cztery lata temu, ale wtedy majowe deszcze i późniejsze opady uratowały plony.
– W tym roku od połowy marca do dzisiaj nie było na naszym terenie prawdziwego deszczu. Niewielkie opady zmoczyły glebę zaledwie na centymetr. To stanowczo za mało – martwi się prezes spółdzielni.
Jak wynika z obserwacji rynku warzyw, kapusta z gruntu, która jest już dostępna w sprzedaży nie wyrosła.
– Główki młodej kapusty ważą zaledwie od 80 dag do kilograma, podczas gdy w poprzednich sezonach o tej porze roku były to 3-4 kilogramowe głowy. Kalafiory, rośliny kapustne nie rosną przez suszę. Buraki są na polach wagę złota. Jeżeli w najbliższym tygodniu nie będzie u nas deszczu, będzie klęska żywiołowa – ostrzega.
Jak dodaje rolnik, dużo lepsza sytuacja jest w centralnej Polsce, gdzie rolnicy mają deszczownie i wykorzystują je na polach.
– W Świętokrzyskiem, przy bardzo dużym rozdrobnieniu gruntów, inwestycje polegające na kopaniu studni głębinowych i uruchamianiu deszczowni są nieopłacalne. Żeby były ekonomicznie uzasadnione, gospodarstwo musi mieć powierzchnię przynajmniej 20 hektarów, a u nas takich nie ma – wyjaśnia prezes Fucia.