W wielu domach trwają już przygotowania do tłustego czwartku. W tym najsłodszym dniu w roku tradycją jest zjadanie pączków, których historia sięga ponoć czasów starożytnego Rzymu, gdzie były przyrządzane w formie kul chlebowych nadziewanych słoniną. Przed wiekami były też serwowane na naszych stołach, obok innych tłustych, mięsnych potraw.
Zanim słodkie pączki zagościły w polskiej kuchni, a było to prawdopodobnie w XVI wieku, miały wytrawny smak i były twarde jak kamień.
W tym roku tłusty czwartek przypada 27 lutego, a więc w wielu domach trwają już przygotowania do tego święta.
– Pachnie olejem, wanilią, drożdżami. Niektórzy porywają się na smażenie pączków z pysznym nadzieniem różanym, śliwkowym czy wiśniowym. Niektórzy rozgrzewają tłuszcz, aby smażyć chrust, faworki. A ksiądz Siarkowski odnotował na Ponidziu zapustny, mięsopustny przysmak nazywany grzybkiem. Potrzebna była mąka pszenna, mleko i jajka. Wystarczyło zagnieść ciasto i smażyć je na skwarkach albo smalcu. To był smakołyk ponidziański, którym raczono się na koniec karnawału – mówi Aleksandra Imosa, przewodniczka po Parku Etnograficznym w Tokarni.
Skąd zwyczaj jedzenia pączków?
– Bo przed pożegnaniem na 40 dni z mięsem trzeba się było najeść i nacieszyć smakołykami, a za takie uchodziły grzybki czy pączki. Trzeba było uzupełnić na zapas kalorie. Ten pączek, który znany obecnie polukrowany, puszysty, słodki zanim przyjął obecnie znaną nam postać zmieniał się. Był robiony z ciasta bardziej wytrawnego, bywały w nim skwarki. W przekazach są informacje, które mówią o tym, że dawne pączki był tak twarde, że gdy rzucić nim w drugiego człowieka, mógł zrobić siniak. Dawniej były po prostu twarde i ze słodyczami nie miały nic wspólnego – wyjaśnia Aleksandra Imosa.