W tym roku świętokrzyscy sadownicy, podobnie jak rolnicy innych branż, borykają się z problemami kadrowym. Przez cały sezon na skutek wojny w Ukrainie brakuje rąk do pracy.
W rolnictwie świętokrzyskim gospodarstwa prowadzące produkcję wyłącznie roślinną, mniej jest tych z produkcją mieszaną, a najmniej – z wyłącznie zwierzęcą. Według ostatniego Spisu Rolnego – zajmujemy 3 miejsce w kraju pod względem powierzchni sadów, po województwach mazowieckim i lubelskim.
– Ten charakter gospodarstw przekłada się bezpośrednio na kwestie zatrudnienia – na okres prac sezonowych, który w naszym województwie trwa do późnej jesieni. Jednocześnie przekłada się na problemy branży sadowniczej, związane z brakiem pracowników sezonowych. Sami sadownicy deklarują wprost, że praca, którą oferują wymaga siły fizycznej, więc ich problemy kadrowe nasiliły się wraz z odpływem mężczyzn, którzy wcześniej stanowili zdecydowaną większość migrantów zarobkowych z Ukrainy. Teraz, kiedy struktura demograficzna migracji zza wschodniej granicy uległa odwróceniu – większość stanowią kobiety z dziećmi i problemy w znalezieniu pracowników przy zbiorach zgłaszają już niemal wszyscy producenci rolni – tłumaczy Aleksandra Marcinkowska – dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Kielcach.
I dodaje: – Przy tak niskiej stopie bezrobocia, którą mamy obecnie (6,4 proc. – 33.172 osoby zarejestrowane w urzędach pracy) nie można liczyć na to, że rozwiązaniem problemów sadowników będzie zainteresowanie ze strony polskich pracowników, zwłaszcza teraz, kiedy minął okres wakacyjny i gotowości do takiej pracy nie przejawiają również osoby młode.
Jak podają statystyki, sadownicy w niewielkim stopniu korzystają z pośrednictwa urzędów pracy. Od początku roku zgłosili do urzędów pracy w całym województwie tylko 207 ofert zatrudnienia – to zaledwie 1 procent wszystkich ofert spośród zgłoszonych 20.322. Jednak porównując te liczby z ubiegłym rokiem – to i tak duży wzrost – wówczas takich ofert było zaledwie 66.
– Dane te potwierdzają, że w tym roku problemy kadrowe świętokrzyskich sadowników są większe niż w ostatnich latach – mówi dyrektor Aleksandra Marcinkowska.