Rytm natury wyznaczały w naszej tradycji imieniny świętych. 1 września dedykowany świętemu Idziemu wyznaczał koniec żniw. Przysłowie „Święty Idzi w polu zbóż nie widzi” do dzisiaj jest aktualne.
– Dodać jednak należy, że jeszcze we wrześniu trwało, i jest tak nadal, sprzątanie z pól niektórych zbóż, grochu, wyki, soczewicy czy lnu. Zaraz po żniwach ścierniska starannie grabiono. Robiły to najczęściej dzieci. Los „zgrabków”, czyli zgrabionych źdźbeł, zależał od zamożności domu: w bogatszych gospodarstwach znalezione kłosy przeznaczano dla kur, w średniozamożnych – młócono, a w najbiedniejszych starannie zbierano i chowano do woreczków – wyjaśnia etnolog, doktor Alicja Trukszyn.
Zaraz po Idzim młócono zboże pod zasiew, a tydzień później większość gospodarzy starała się już rozpocząć siew zbóż ozimych. – Miało to miejsce w Matki Boskiej Siewnej, czyli 8 września. Pod koniec miesiąca rozpoczynano wykopki – mówi etnolog.
Wrzesień, podobnie jak kwiecień, był także miesiącem dobywania miodu z leśnych barci i przydomowych pasiek
– W tym też czasie wymoczony i należycie wysuszony len i konopie zaczynano „tłuc kulkami, trzeć na cierlicach, trzepać, czesać na szczotkach, to jest całkiem przysposobiać do przędzenia”. Gospodynie krzątały się także wokół suszenia owoców – gruszek i śliwek – oraz smażenia powideł – mówi o tradycjach Alicja Trukszyn.