Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „A mom ci jo dziewczynę” [POSŁUCHAJ].
Każdy i tak samo każda zna tą gorzką, jak piołun prawdę, że w stadle jest zawsze najlepiej. Znaczy – model ona plus on, czyli para, która nadaje akurat się do wszystkiego. Do miłości ma co jest oczywiste i zrozumiałe, przede wszystkim, ale także do zgodnego, pracowitego życia. Bo przecież każdy tydzień składa się nie tylko z samych niedziel, ale również z dni powszednich, których co jest powszechnie wiadome, jest jednak zawsze zdecydowanie więcej niż świąt. Przeznaczonych – ma się rozumieć – na błogie lenistwo, czyli dolce far niente. Uzbrojeni w taką uniwersalną wiedzę kawalerowie gonią za spódniczkami nie tylko po to, by było się do kogo przymilnie przytulić i zapomnieć o całym bożym świecie. Ale, co jest w naszych realiach oczywiste i powszechnie zrozumiałe, posiadać mocne wsparcie i oparcie. W wypełnianiu dyktowanych przez samo życie obowiązków. Miłość zatem to jedno, ale żmudna i zgodna praca w obejściu – całkiem inne drugie. Tak samo ważne i niezbędne do tak zwanego rodzinnego szczęścia. O jakim zresztą każdy śni, marzy i kombinuje. Jakby tu tak sobie drogę przez wioskę najwygodniej umościć. To jest, oczywiście czysta teoria, czyli marzenie. Bo praktyka bywa jednak od tego kanonu zdecydowanie odmienna. Trafi się jakiś ancymonek, odnoga rodem z piekła i klops! Co z tego, że ukochanie i partnerka do oberka piękna jak ta laka z Cepelii? No, co z tego – wypada powtórzyć – że uroda cukierkowa? Taka tylko mami i kusi tak, że klękajcie narody. Jest, ale nie o to w tym wszystkim biega! Albowiem ta odnoga z piekła rodem robi wszystko, tylko nie to co potrzeba. Do czego jest – z obowiązków – potrzebna. Urodą i szykiem pola się nie zaorze. Krowy nie wydoi, ziemniaków na zagonie nie ukopie, obiadu nie ugotuje, Panna plącze się po domu z kąta w kąt, a robić jej się za grosz nie chce! I rób teraz co chcesz z takim ciężarem. Jakie są efekty takiej kolizji oczekiwań i zamiarów? Ano nieboraka takie skaranie boskie dopadło. Złapało go za grdykę i ani myśli popuścić. Co z tego wszystkie wynika? Nic dobrego. Tylko sama sromota, kłopot, nieszczęście. Raz ją boli głowa, innym razem noga, we wtorek palec u lewej ręki, a w inny dzień tygodnia, znowu noga, ta co nie bolała poprzednio. Pokaranie boskie przyszło na człowieka, ucapiło silnie jak imadło. Trzyma i ani myśli popuścić. Rezultaty takie układu są zawsze opłakane: chałupa się chyli do ziemi, krowy nie wydojone, jajka spod kurnika nie pozbierane, a dziadek nie ogolony. Płacz i zgrzytanie zębów tylko zostaje. Słowem – bieda z nędzą przez gumno pędzą.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „A mom ci jo dziewczynę” [POSŁUCHAJ]
A mom Ci jo dziewczynę robić ji się nie kchce
A do tego z szacunku to jom tylko łechce !
A w niedzielę od rana to jom boli głowa
A na zabawę idzie aż do samego Mniowa
A na drugom niedziele to krzyże jom bolom
A na zabawę idzie gdzie ino pozwolom
A na trzecią niedzielę to baba wzdychali
I kładzie oficery i się niemi chwali
I tak sobie chodziła, aże przeszła zima
A na takie półbuty oficerów ni ma
A stodoła się wali, chałupa bez dachówki
A to już se kupimy za kredyt z bankówki
A stodoła się wali, chałupa bez komina
A córka po weselach chodzi jak sprężyna
A w domu ni ma mydła, dziadek nie golony
A córeczce kupimy nowiutkie stylony
A rodzice sie męczcie w takim ciężkim czasie
A córka wszystko przenosi na kobylim pasie
A rodzice się martwcie ni ma na nic grosza
A córka się maluje doobkoła nosa
A skorołeś mnie boże za te moje złościa
A wziunem se te dziewczę łeb do góry nosi