Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „Bije mnie mąż”.
W pierwszej – na szczęście krótkiej chwili – pomyślałem, że opowieść o tym jak chłopina tłucze bez opamiętania swoją rodzoną babę czym popadnie, to nic innego rodzinna przemoc i zwyczajny mobbing. Co powinno, bez dwóch zdań zainteresować prokuratora. Który, przecież nie dość, że uczony, to na dodatek obeznany z życiem. Taki biegły prawnik już dobrze wie, jak dominację i egoizm ostudzić i utemperować. Ale zaraz sobie przypomniałem ze dwie albo nawet i trzy ludowe mądrości. Nie na darmo powtarza się na wsi, że jeśli chłop bije to znaczy, że szczerze kocha. Tłucze, bo tak jest wszak przypisane w obyczajach. Widocznie musi sobie rozkołatane nerwy ukoić. Gdy przywali jak należy, to przecież naprowadzi na właściwą, słuszną i jedyną drogę. Łapie za motykę, grabie, postronek, ostatecznie za rzemienny pas, nie bez powodu. Chłopina już tam dobrze wie co robi, dlaczego akurat tak, a nie inaczej ze swoją ślubną postępuje. Przecież życie i obowiązki w chałupie są ułożone od zawsze, od dawna. Raz na całe życie! Wszystko na swoim miejscu, owszem czasem zmienne, ale tylko w takim rytmie, jak przychodzą i odchodzą pory roku. Jak jeden koń w tym domowym stadle haruje, to drugi ma takie same, albo bardzo podobne obowiązki. Nie ma, że kobicie w głowie tylko fiu-bździu, to albo to i tamto. Zabawa w świetlicy, albo latanie od chałupy do chałupy za obcymi. Nie, żeby siedziała kamieniem przy okienku ze swoim, tą odnogą z piekła rodem. Nie, żeby w oczy miłośnie spoglądała. Nawet – ostatecznie – w nieogolony od trzech dni policzek pocałowała. Jak jej w głowie inne miody, podobno lepszy i bardziej kolorowy świat, to innego wyjścia nie ma. Trzeba powsinogę na właściwe tory nawrócić. Jak słów i dobrego przykładu za mało, no to widomo, trza sięgnąć po inne, skuteczniejsze środki perswazji. Tak jak to czynili i dobrze na tym wychodzili przodkowie czyli dziadkowie.
To oczywiście teoria, czysta teoria. Bowiem – na całe szczęście – dzisiaj nadeszły słuszne czasy emancypacji przecież. Na przymus i siłowe argumenty płeć, nie wiadomo z jakiego powodu i przyczyny nazywana zwyczajowo: słabą, potrafi ostro zareagować i tupnąć nogą. Przyłożyć agresorowi w portkach, tym co akurat wpadnie w rękę. Koniec świata: kobita chłopa bije!!! A co, a jak! Dlaczego niby nie? Wali biedaczynę gdzie popadnie, to przecież znaczy – kocha. I bardzo dobrze, albo nawet najlepiej, jak tylko może w małżeńskim stadle być!
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
„Bije mnie mąż”
Bije mnie mąż, bije mnie wciąż,
Bije mnie motyką, nie chodź za muzyką,
Mam tego dość!
Bije mnie mąż, bije mnie wciąż,
Bije mnie grabiami, nie chodź za chłopami,
Swojego mosz!
Bije mnie mąż, bije mnie wciąż,
Po głowie, po ocach, nie włócz się po nocach,
Bo dzieci są!
Myślę sobie, na złość zrobie,
Będę się broniła, po nocach chodziła,
Nie boję się !
A gdy starość przyjdzie na złość,
Będę se siedziała, paciorki przetkała,
Za młosć swą!