Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Czemu ty dziewczę” [POSŁUCHAJ].
Tęsknota za zdecydowaną odmianą losu, odszukaniem tego jednego, jedynego na całym świecie ukochanego, posiada różne smaki oraz barwy. Tkwi niczym kolec ciernia, ale istnieje. Co każda panienka doskonale wie, a jeszcze lepiej rozumie. Jedna od samego rana do głębokiej nocy leje i łyka gorzkie łzy. Inna na stołeczku siedzi w sieni zadumana. Przez brudną szybkę w okieneczku spogląda na daleki świat. Czy aby, z którejś tam strony nie bieży do niej akurat ten jeden, jedyny najpiękniejszy i najważniejszy? Inna znów kręci się niczym fryga za własnym ogonem. Przebiera, wybiera, szuka. A jeszcze inna w zgodzie z obyczajem i praktyką drapie się na wzgórek i z wyższej niż równina łąki perspektywy wypatruje. Taki otóż los, obyczaje, no co robić? Dwie połówki muszą wszak do siebie idealnie przystawać, pasować jedna do drugiej. Tak jak jest w książkach, w gwiazdach, jak wynika z praktyki. Ale – co dowodzi życie i co wynika z oczywistej praktyki – najlepszy z możliwych sposób na złapanie za oszywkę i przytrzymanie na zawsze przy sobie wyśnionego fatyganta jest prosty. I oczywisty zarazem, bo praktykowany od tysiąca pokoleń. I nie ma co morzyć i kombinować, tylko brać sprawy w swoje ręce! Odszukać takiego gościa w tłumie, złapać w pułapkę zwaną miłością i trzymać. Posiadać przy sobie nie na moment i ulotną chwilę, ale na całe życie. Proste jak rachunek dwa razy dwa. Trzymać na swoim, przypisanym jak chłop do roli miejscu. To i to polowanie na takiego urokliwego oblubieńca trwa, jest i do końca świata pewnie będzie. Co każdy rozsądny, nawet niekoniecznie mądry, ale rozważny człowiek wie i świetnie rozumie. Panienka spoziera, za nic ma te wszystkie strachy, które powinny przecież poszukiwanie idealnego kandydata utrudniać. Sterczy tam, gdzie ją tam przebiegły los ustawił i czeka. Z której to też strony ten jeden, ten mój wyśniony i wymarzony wreszcie nadejdzie? W tym miejscu trudno jednak nie postawić nasuwającego się natychmiast pytania. Jaki otóż ma on ostatecznie być? Jaki jest ten jeden jedyny idealny kandydat? Ten wyśniony, ten wymarzony przez wszystkie dni i przez wszystkie noce? Odpowiedź jest jednoznaczna i oczywista. Najpiękniejszy, najważniejszy, najlepszy i koniec! To i sterczy taka rozmiłowana panienka jedna z drugą, oczy wypatruje i palce z nerwów gryzie aż do krwi. Niechby już był… No, niechby przyszedł wreszcie. Niechby już był, chwycił za rękę, popatrzył szelmowsko – ale miłośnie, koniecznie miłośnie, z nadzieją na szczęście miłośnie – rozkochane oczy. I zapewnił cały ten raj, za który z takim utęsknieniem oczekuje każda panienka… Takie proste, jednoznaczne, oczywiste. Ale co zrobisz jak szczęścia na horyzoncie nie widać? Nic, tylko to samo co zawsze, co każdego dnia, tygodnia i niedzielę. Sterczysz jak ten kołek na miedzy, wypatrujesz oczy, aż do bólu źrenic. Żeby się tak pojawił na horyzoncie, za zakrętem, za pagórkiem. Żeby wreszcie nadszedł… Obojętnie z której strony, ale wreszcie był. Taki w sam raz, pasujący do wyobrażeń. Skrojony w sam raz na wyśnioną przez wszystkie samotne noce miarę. Ten jeden i ten jedyny. Ten mój…
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Czemu ty dziewczę”
Czemu dziewczyno w lesie stoisz?
Czemu dziewczyno w lesie stoisz?
Czy ty się rannej, czy ty się rannej, czy ty się rannej rosy boisz?Gdyby się rannej rosy bała,
Gdyby się rannej rosy bała,
To bym w tym lesie, lesie zielonym, to bym w tym lesie ja nie stajałaStała ja bym ja se tam na górze,
Stała ja bym ja se tam na górze,
I patrzyłabym i patrzyłabym, i patrzyłabym, jak Jaś orzeJasieńko orze Kasia płacze,
Jasieńko orze Kasia płacze,
Przez ciebie Janku, przez ciebie Janku, przez ciebie Janku wianek traceNie płacz Kasieńko, nie płacz że nie,
Moja Kasieńko, nie płacz że nie,
Jak ja zaorze, jak ja zaorze, jak ja zaorze, ożenie sie!