Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Dziwujom się ludzie” [POSŁUCHAJ].
Los bywa nie tylko całkiem, ale to całkowicie nieprzewidywalny, ale równocześnie kompletnie zaskakujący. Coś, co się wydaje proste i oczywiste, okazuje się zaskakujące, niezrozumiałe, pogmatwane jak kłębek nici w kieszeni. Niby wszystko jest oczywiste i jednoznaczne, ale tylko przez moment, jedną ulotną chwilę. W efekcie wychodzi na to, że wcale tak łatwo w tym życiu nie ma. Gdy się przegapi okazję, prześpi najlepszy moment, to potem zostaje tylko płacz i zgrzytanie zębów – ma się rozumieć. No bo jak nie, jak akurat tak właśnie jest, nie inaczej. Nadobna i atrakcyjna panienka narzeka, że los jakoś taki nie za bardzo szczęśliwy dla niej jest. Życie ułożyło się nie jak w Madrycie, tylko zleciało hukiem z pieca na łeb. Miało być elegancko, po pańsku, w aksamicie, a wyszły pobite gary, podarty siennik i masz babo placek. A właściwie to klops, bo nic się nie udało tak, jak powinno być, jak zostało zaplanowane, ja było wymarzone. Leży więc na plecach pod piernatami nasza bohaterka, tępy wzrok wbija w powałę i myśli. Patrzy w ten sufit, spogląda za siebie i zastanawia się przez pół nocy, jak to tak jest. Miało być jak należy, po pańsku, elegancko i jak potrzeba, A jak jest? A nijak, czyli do niczego. Sama pod tą kołdrą leży, bez oblubieńca, do którego można by było się przytulić, po czuprynie poczochrać. Kto wie, może i nawet zatracić, zawirować, zaszaleć jak się patrzy? Jak należy. A tu nic nie ma, nic się nie przytrafia, nic się nie dzieje. To i zamiast radości i uciechy nic innego tylko chłód i ciarki galopują niczym stado ogierów po plecach. A kolana zmarznięte jakby nie lato pyszniło się za oknem, tylko zawieja jak w grudniu. A tu przecież – jakby nie patrzeć – lato. Upał namiętności, a nie zimowe sople na okapie chałupy. Odpalony kiedyś tam, kiedyś, już nawet nie warto wspominać, jak dawno, fatygant tylko krzywi pysk. Zadowolony, a jakże, bo na swoje przecież był wyszedł. Spotkał go bowiem akurat taki los, na jaki sobie uczciwie był zasłużył. Jaki mu dobra pani Fortuna zaoferowała. Nie przewraca się w pustym łożu z boku na bok, jak nasza solistka, tylko wtula w osobistą żonę. Albo spogląda troskliwie na gromadkę dzieciaków, których się był już dorobił. Szczęściarz, a nie pechowiec, jak rozżalona panienka. Udręczona na dodatek przez samotne, długie jak tasiemiec noce.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Dziwujom się ludzie”
Dziwujom się ludzie, ale mnie nie dziwno…
Wejdę pod pierzyne, wejdę pod pierzyne w kolana mi zimno
Wejdę pod pierzyne, wejdę pod pierzyne w kolana mi zimnoJak ma być nie zimno, kiedy sypiam sama
Bede sypiać z chłopem, bede sypiać z chłopem, bedzie grzał kolana
Bede sypiać z chłopem, bede sypiać z chłopem, bedzie grzał kolanaJakżem się chcioł żenić, to żeś mnie nie chciała
Jo żem się ożenił, jo żem się ożenił, ty będziesz siedziała
Jo żem się ożenił, jo żem się ożenił, ty będziesz siedziałaJo żem się ożenił, już mom troje dzieci,
Ty bedziesz siedziała, ty bedziesz siedziała aż do samy śmierci
Ty bedziesz siedziała, ty bedziesz siedziała aż do samy śmierciAleś się wyżenił, ale ta żonaczka?
Kiej ta twoja żona, i ta twoja żona nie upiecze placka
Kiej ta twoja żona, i ta twoja żona nie upiecze placka