Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „Gdzie ta moja baba”.
Dzisiejsze story jest piękne, dramatyczne i rodem z romansów „harlequina”. Co się otóż było przytrafiło złego? Do czego to doszło? A do nieszczęścia okrutnego, które się wzięło i przytrafiło, tfu na psa urok. Bowiem nieuważna żona zamiast wykazać szczególną ostrożność i uwagę w zimowe dni, poszła z wiadrem po wodę, przysiadła i klops. Przymarzła! No wzięło i ją tak przykleiło do betonowych kręgów, że trzeba było, psiajuchę jedną odrąbać! Tak jest, wyzwolić z pułapki czyli odrąbać siekierą. No taka historia prawdziwa, taki obrazek obyczajowy. Masz babo placek, a raczej – zgodnie z prawdą – masz przygodę z której przez lata będzie radośnie chichotać pół wioski. Na dodatek, jakby mało było jednego nieszczęścia, za stodołą przyczaił się sąsiad, który z tego babskiego nieszczęścia chętnie by skorzystał. Jak? A tak, że grzech głośno mówić i wstyd przypominać. Ten chłopina zza płotu, to i owszem dobry człowiek, pomocny, zaradny. Pomagier w kłopotach jak się patrzy. Pierwszy w razie potrzeby z chałupy wyskoczy i wesprze. Babie pomoże, taka już jego natura oraz zaleta. Przyleci jak nieproszony wróbel, zrobi co do niego nie należy, ale nie w dzień. Tylko w nocy, wsunie się do izby, jęzorem zamlaska i jest. Taka wiejska samopomoc, o którą nikt – a zwłaszcza mąż – nie prosi. No ale tak już w tym życiu jest, tak się kręci. Z jednej strony, może to i dobrze, ale z drugiej wstyd i hańba przed całą gromadą! Wsparcia i poparcia, pomocy w kryzysowej sytuacji nie potrzeba. Jest jakie rozsądne i mądre wyjście z tej mysiej dziury, z takiej pułapki zastawionej przez rozbrykaną połowicę i uczynnego sąsiada zza płotu? Nie ma, każdy to wie. Nie od wczoraj, ale od dziecka. Co zatem pozostaje? A to co zawsze jest w takich kłopotach na podorędziu – zgrzytanie zębami!
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
„Gdzie ta moja baba”
Gdzie ta moja baba? Po wodę polazła,
Oj siadła na cembrzynie, do niej się przymarzła.
Jakżem ci jo wziął, starej siekierczyny,
A dopierom odrąboł, babę od cembrzyny.
Dobrze ja zrobiłem, żem babę odrąboł,
A bo się zza stodoły, somsiadek przyglondoł.
Somsiadek kochany, to jest chłop uroczy,
Oj chciałby babie pomóc, ale tylko w nocy!
Nie chcę ja pomocy, oj ani żadnej dorady,
Oj wtenczas mi pomoże, jak ja nie dam rady.
Lepiej skoczyć do studni z wysokiego płotu,
I wcale się nie żenić i nie mieć kłopotu.