Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „Kochom cię chłopaku”, którą śpiewa Elżbieta Brożyna z Łomna, akompaniuje kapela Eugeniusza Pepasińskiego z Dębna.
Każdy jeden i każda jedna, jak tylko skończy – dajmy na to – te swoje czternaście, piętnaście lat, to o miłości wie już wszystko. Jest ekspertem w damsko – męskich sprawach i zna się na wszystkim, jak kura na pieprzu albo pociągowy koń na obroku. Doskonale wie, gdzie w spiżarni leżą na półce robaczywe śliwki albo jak smakuje lekko chociaż nagryzione, ale jednak kwaśne jabłko. Zauroczenie i fascynacja przychodzą zawsze nie wiadomo kiedy i skąd. Czasem człowieka strzeli piorun z jasnego nieba i już, kapota. Ani się spostrzeżesz! W głowie szumi, w oczach ciemnieje, ręce słabe, nogi tak samo. Ma się rozmieć. Dlaczego tak jest, tak się dzieje? A bo – tak! Tak już jest całe nasze życie ułożone, poukładane, posegregowane niczym towar na półkach w gminnej spółdzielni. Na zawsze, zaraz, już teraz, w tej samej, jednej chwili.
Okazuje się, że ta oczywista wiedza o życiu i konwenansach wcale nie jest obca naszej solistce z Łomna. Bo pani Elżbieta doskonale wie, że chłopa co to jej wpadł jak mucha w oko, już kocha. Chce go mieć dla siebie na wyłączność, czyli na zawsze, już teraz, zaraz, natychmiast, w tym momencie. To, że na biedaka zagięła parol jest tak oczywiste jak wynik mnożenia w tabliczce dla drugoklasistów. Nie trzeba więc za dużo gadać, nic nie obiecywać, dąsów albo fochów nie stroić. Wystarczy tylko na siebie popatrzeć, oczy lekko przymrużyć i już – wszystko jasne w jak reklamie żarówki. To znaczy po kompocie, po pierwszym pocałunku, po westchnieniach i uniesieniach? A gdzie tam! A gdzie, skądże znowu! Teraz dopiero zaczynają się schody, o ścianę stodoły oparta jest drabina, ale bez wszystkich ułatwiających wspinanie się na stóg, szczebli. Bo niby chciałabym, ale się jednak trochę obawiam. Chętnam jak najbardziej, ale nie teraz zaraz, tylko jednak za chwilę. Może bym się i całowała do utraty tchu, do zawrotu głowy, do imentu, do kompletnego zatracenia. A jak, dlaczego nie, a co mi zależy? Tyle tylko, że te chłopy to jednak zawsze trucizna i psia krew. Co tu kryć – zwyczajne i pospolite jak chwast łobuzy. Czają się taki jeden z drugim w mroku i nic tylko kombinują jakby tu tak niewinne dziewczę z dobrze wyasfaltowanej elegancko szosy sprowadzić na tą złą. Wyboistą i w dodatku usłaną cierniami drogę.
Co nasza solistka uczenie – zdaje się zgodnie z prawdą, ale pewien tak do końca czy tak jest rzeczywiście jest to nie jestem pewien – ocenia trzeźwo i zgodnie z realiami: jeszczem ci nie dała, a ty już się po wsi przechwalasz! Gadzino jedna. Wianka rucianego cim nie dała, a tyś gaduła i chwalipięta!!! Tajemnicę zamiast schować za pazuchę na świat wywlekasz… Co robić wobec tego w takiej sytuacji? To samo co zawsze – obejść się smakiem i uderzyć w konkury w inną, bardziej przyjazną dla amorów stronę. Co zrozumiałe i oczywiste dotyczy w równym stopniu jednej i drugiej, że się tak wyrażę naukowo – płci.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
„Kochom cię chłopaku” – wyk. Elżbieta Brożyna z Łomna, akompaniuje kapela Eugeniusza Pepasińskiego z Dębna
Kochom cię chłopaku, nie śmiem ci powiedzieć,
Co spojrzę na ciebie sam powinneś wiedzieć.Lubię ja tańcować, lubię i podrygać,
Lubię ja na chłopa gorzołę wyłygać.Nie będę, nie będę wody w studni mierzyć,
Nie będę, nie będę żadnym chłopom wierzyć.Dałabym ci, dała serca połowice,
Żebyś mnie pokochoł jak samiec samicę.Dałabym ci dała maku na przetaku,
Żebyś pocałowoł a nie zrobił znaku.Bodaj ześ się zawściek, bodaj się zapoleł
Jeszczem ci nie dała, jużeś się pochwoleł!Jeszczem ci nie dała rucianego wionka,
Jużeś się pochwoleł, że jo twoja żonka.