Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Tym razem pod lupę redaktora trafia piosenka „Koniki kasztany” w wykonaniu kapeli Jana Jawora z Piołunki, którą śpiewa Jan Ozga.
Zaciąć tak batem karego, huknąć na gniadego, szarpnąć lejcami kobyłę! Wio przed siebie po gościńcu z turkotem kół wozu, po równym asfalcie, a jak z górki. Aż tchu w piersi zabraknie, aż zastukają podkowy o kamienie na polnej drodze! Wesoło, z paradą, przez całą wieś od pierwszej do ostatniej chałupy. Kury z drogi, kaczki w pole bo to jo, sam jeden uroczyście brykam do mojej najmilszej. Jadę tylko iskry lecą i koniom piana z pyska cieknie. Lecę jak diabeł na roraty, spieszę jak po dotację do gminy.
Kuniki kasztany już tam w tych swoich wielkich łbach dobrze wiedzą, gdzie tak pędzimy przed siebie, dokąd tak gnamy z samego rana, a może w południe? Bo przecież nie pod wieczór, bo wiadomo. Dzień się kończy, czas mija to i z interesu jaki mi się akurat ukocił w głowie, może nic nie wyjść. Przecie jadę do ukochanej, do lubej mojej osobistej, w konkury jadę. Nic się nie liczy, nie ma znaczenia w porównaniu z tym co mi stuka w sercu, kłębi się w głosie. Każdy wie, widzi, rozumie.
Co prawda jeden taki tata, co to ma na wydaniu jedynaczkę, jak mnie tak zobaczył w tym pędzie przez gościniec to zaraz zerwał czapkę z głowy i wymyślił pomysł. Jakbym tak się mu dostał za zięcia, to mi da kunie. Nie jednego tylko cztery, ale nie ogiery ino szkapy. Dostanę jak tylko się wokół jego córeczki zakręcę, zamotam w głowie i zaciągnę przed ołtarz. Jak pan tata dają, to się żeby się zaraz sprzedać, to co to to, to nie! Raz, to kunie co to w posagu daje, to jakieś takie nie za bardzo. Liche, nawet nie wiem, czy morgę by razem zaorały. Jest okazja, dają – to bierę, ale córki sąsiada w welon nie stroję. Nie mam przecie głowy do takiej kalkulacji – cztery chabety za jedną kobitę. W końcu, co w wiosce każdy nie tylko od dawna, ale dobrze wie – ja tam ma w głowie zupełnie inną wybrankę.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
„Koniki kasztany” – kapela Jana Jawora z Piołunki, śpiewa Jan Ozga
Kuniki kasztany, wózek malowany, kiedyż jo pojadę do swojej kochanej?
Kuniki kasztany, nie dajta się mijać, choćbyście się miały z góry pozabijać!
Ni mosz, ty to ni mosz jak kuniki gniade, nikt mnie nie wyminie jak do domu jadę!
Łobiecoł mi tata cztery kunie liche, żebym mu córeczkę do kościoła wywiózł!
Jam tom wszystko zabroł, córki nie wywożę, bo przecie do innej panienki podchodzę.