Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „Leci zając bruzdą”.
Walka postu z karnawałem, przepychanka starego i nowego, pragmatyka obyczajów. Zawsze w życiu jest tak, że jak już jest dobrze w polu i zagrodzie, to wcale nie znaczy, że kiedyś – powiedzmy za miesiąc czy za rok – nie może być jeszcze lepiej. To znaczy inaczej i zgodnie z oczekiwaniami młodego pokolenia. Owszem, ojcowie rządzą, decydują, układają po swojemu i jest ekstra, a przynajmniej tak być powinno. Zuch i chwat, wszystko poukładane jak się patrzy, jak snopki w sąsieku w stodole. Na swoim miejscu, tutaj to, tam znowu co innego. A w innym miejscu akurat wszystko inaczej, dzisiaj może zbyteczne, ale kiedyś tam przydatne i potrzebne. To się nazywa porządek, elegancja-francja i tradycja. Mogłoby tak być i trwać do końca świata, ale przecież za ojcami już drepczą w miejscu następcy. Już tupią buciorami, przebierają nogami ręce do zmian na inne, wcale nie wiadomo czy akurat lepsze, swędzą. Młodość idzie na początku niepewnym, chybotliwym krokiem, ale już się do obejścia skrada. Ojciec jeszcze rządzi, ale syn już się niecierpliwi, łokciami rozpycha, wszystko by poustawiał, poukładał po swojemu. Nie wiadomo czy lepiej, ale na pewno inaczej. Za nic ma stary porządek, zrozumiałe, bo przecież praktykowane przez całe lata zasady. Stabilizacja posiada swoje prawa, ale młodość bywa, a może i jest – nie wiem tego na pewno – niecierpliwa. Może niekoniecznie krytyczna, ale krytykancka jak najbardziej. Co jak wiadomo, chociaż podobnie brzmi, to jednak wcale tego samego nie oznacza. Bywa, że stary pan ojciec ma autorytet i rządzi na gospodarce jak mu się żywnie podoba, ale następca naślednik spogląda spode łba. Przypatruje się uważnie, ocenia po swojemu i czupryną z politowaniem kiwa. Już, już by się widział na tronie, już by wprowadził nowe, swoje porządki. Już go świerzbi do zajęcia gospodarki, do władzy. Zauważa, że senior nie taki sprawiedliwy jak dawniej bywał. Nie mocarz i panisko, tylko gość co nie nad wszystkim panuje, nie wszystko układa zgodnie z logiką. Następca dorósł i ma odmienny punkt widzenia, inne spojrzenie, nadzieje. Kręci głową pociąga nosem na zapis jaki mu życie podsuwa. Zamiast wszystkiego co się jak psu buda należy dostaje jakieś okruchy. Byle co, byle jak, bez wartości. Ojciec nie schodzą z drogi, nie pakują się pod pierzynę tylko dalej idą gościńcem w nie tą stronę co trzeba. Z ochłapem jaki życie podsuwa młodemu daleko nie zajedzie. Dwie połówki przekrojonego jabłka wyraźnie do siebie nie pasują. Bo jedna malinówka, a druga przecież zwyczajnie – kosztela.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
„Leci zając bruzdą”
Leci zając bruzdą nie widać mu ucha
Jo się z tego cieszę, jo się z tego cieszę,
Że mom ojca zucha!
A ten nasz ojczulek za bardzo główkuje
Jak my już dorośli, jak my już dorośli
To ón nie pracuje!
Obiecoł mi ojciec całą gospodarkę
Trzy stare kosiska, trzy stare kosiska
I dziurawą miarkę
Trzy stare kosiska, trzy stare kosiska
I dziurawą miarkę