Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Miałam kochanecka” [POSŁUCHAJ].
Chłop w domu być musi i basta. Bo on, ten chłop jest przypisany do chałupy, jak zagon do ziemi. Jaki by tam on nie był ten chłop – krzywy, chudy i kulawy. Czy może znowu inaczej tłusty, wypasiony i hardy – to nie jest ważne. Znaczenia większego nie posiada. Nie o to przecież idzie, żeby gość był jak jaki Belmondo, cudak z obrazka i najprzystojniejszy w całej wsi. Albo w bliższej czy tam znowu w dalszej okolicy. Ma być cały, swój. Ten jeden jedyny, przypisany, przyszyty do chałupy fastrygą, dratwą. Uwiązany powrozłem by się – przypadkiem – nie zbiesił i nie urwał. Wiadomo nie od wczoraj, że piękno i uroda jest raz na zawsze przypisane do płci – nie wiadomo dlaczego, na co i po co – tak zwanej słabej. Do kobity, mówiąc wprost, co jest zrozumiałe i nie podlega żadnej dyskusji. Chłop ma przecież swoje – wiadomo – całkiem całkowicie odmienne prawa i obowiązki. Nie musi być zatem ładny dnia ani paradny tylko robotny. A w ogóle to ma być, zawsze ma być. Na swoim miejscu, zawsze pod ręką i trwać. Jak ten słup soli, jak samotna rozdarta sosna, jak opoka. O czym każda panna i kochanka wiedzieć musi i powinna. Zatem jest chłop, a najlepiej ukochany. Taki jak z obrazka. Piękny i dorodny? A gdzie tam zaraz! Jak chłopina ładny to na niego osiem tysięcy pokus każdego dnia czyha. Inne znajome na takiego galanta spod przymrużonych oczu spoglądają, mlaskają, prężą grzbiety jak wygłodzone kociaki w marcu. Lepiej, żeby on, ten swój i jedyny był nie jak filmowy amant z plakatu tylko taki bardziej siermiężny, zwyczajny. Trochę pokręcony, do ziemi przygięty, łatwy do opanowania. Uroda i brzydota to dwie siostry i wcale, ale to wcale nie wiadomo, która akurat posiada większe znaczenie, która jest ważniejsza. Zatem chłop pod ręką być musi co do tego stwierdzenia wątpliwości nie ma. Nawet niech będzie z oślimi uszami, zarośniętym bo nie golonym przez kilka dni pyskiem, garbaty i krzywy. Ale, żeby tylko ino był. Jak przepadnie i pójdzie w długą – krótki żal i mała strata! Nasza solistka wie o tym doskonale. No bo co z tego, że oblubieniec wpadł do studni i się na śmierć utopił? Nie ma czego żałować! Znajdzie się drugi. Nie taki sam, co prawda ale – kto wie – może z innego, lepszego rozdania?
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Miałam kochanecka” [POSŁUCHAJ]
Miałam kochanecka, mioł ocy rózowe
Baki jasnożółte, a rzęsy bordowe!
Gębę popielatom, żęby jaśminowe
Jakze tako chłopok mo zawrócić w głowie ?
Usy jak u osła, garb z tyłu niezmierny
Będę się ciesyła, bo mi będzie wierny
Miałam kochanecka, utopił się w studni
Jo go tak załuje, aż podłoga dudni !