Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Naokoło księżyca” [POSŁUCHAJ].
Jakoś tak się w tym świecie artystycznym układa, że poeta, jak już mu się zbierze na pisanie to siądzie nad białą kartką papieru i myśli. Patrzy na tą Arktykę. Wbija otumaniony wzrok w mroźną biel papieru i kombinuje. Ołówek poślini, po głowie się podrapie, w niebo wbije chmurny wzrok. Potoczy ślepiami wokół siebie. I czeka przez moment, jak go ten cały Pegaz kopnie i myśl jaką trzeba i należy złotą do łba wciśnie. Podpowie co i jak napisać. Wtedy – natchniony weną – smaruje tekst przeboju. Linijka uczonego tekstu po linijce, wers po wersie, strofa po strofie i wreszcie cały ten wiersz po wierszu. Zgrabny kawałek mości się na jeszcze przed chwilą białej niczym śnieg kartce. Wreszcie wykonane jak się patrzy i należy, jest! Zrobione, czyli gotowe. Najlepiej i najłatwiej to – jak zawsze – o wielkiej miłości i koniecznie o rozterce kochania. Bo to jest przecież, wiadomo powszechnie, temat uniwersalny. Taki, co to każdemu słuchaczowi zaraz, natychmiast do gustu przypadnie. Jednym uchem do głowy wleci i zostanie. Spodoba się, spokojna głowa. Taki tekst poety ludowego porusza wyobraźnię i wzrusza. Przepis uniwersalny na hit jest zatem zwykle prosty i zarazem oczywisty. Musi być noc, księżyc, ona i on, spojrzenie przez wpół przymknięte powieki, lekkie drżenie rąk, gwałtowne pulsowanie krwi w żyłach. Jest, zostało napisane jak się patrzy. Teraz tylko muzyk musi podłożyć jaką sensowną, koniecznie łzawą melodyjkę i już. Gotowe. Ale tylko teoretycznie. Bowiem jeszcze trzeba to wszystko, co zostało czarno na białym wypisane, wykrzyczeć z estrady do mikrofonu. Wyśpiewać, jak pan Bóg dyktuje i przykazał. Opowiedzieć story o tym, jak to czarne oczka kochają. Niby na zabój, ale jednak tak nie do samego końca. Bo jednak nie wiadomo nigdy ostatecznie za bardzo kogo, gdzie, jak, na co albo, co chyba jest w całym tym chytrym planie jednak najważniejsze – po co? Myśli się plączą, w głowie szumi i w duszy gra, ale przecież nigdy nie wiadomo, czy to wszystko, co się już w głowie ukociło, to jest akurat dokładnie i na pewno akurat takie jak być powinno. Najlepsze, jedyne, same miody bez odrobiny piołunu. W końcu z tym całym życiem i miłością to jednak częściej jednak pod górkę. Jedno chce, drugie nie. Czyli jednak w konflikcie z regułami, o jakich wszyscy niby wiedzą, ale po prawdzie to najczęściej nie absolutnie nie respektują. Wychodzi na to – a jednak – iż ta cała miłość podąża przez życie wąską ścieżką. W dodatku, co się zdarza najczęściej – całkiem w inną niż oczekiwana przez zakochanych stronę, niestety. Kto wie, może dlatego to życie bywa dzięki temu tak zaskakująco ciekawe? Ja nie wiem.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Naokoło księżyca” [POSŁUCHAJ]
Naokoło księżyca gwiazdecki mrugają, gwiazdecki mrugają
Jeszcze moje oczka, jeszcze moje oczka kochania nie znajom
Jeszcze moje oczka, jeszcze moje oczka kochania nie znajom…Oj znajom one znajom, tylko tak udajom, tylko tak udajom
Bo same nie wiedzom, bo same nie wiedzom kogo kochać majom
Bo same nie wiedzom, bo same nie wiedzom kogo kochać majom…Oj kochanie kochanie, ciężki obowiązek, ciężki obowiązek
Tyle w sercu myśli, tyle w sercu myśli, co w lesie gałązekOj co w lesie gałązek, a na drzewie liści, a na drzewie liści
U każdej dziewczyny, u każdej dziewczyny tyle w sercu myśli!Oj szepnij mi szepnij fijołecku leśny, fijołeczku leśny
Jeśli mnie nie kochasz, jeśli mnie nie kochasz to się ze mnie nie śmij!