Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Oj Kasiu, Kasiuniu” [POSŁUCHAJ].
Po kłopocie i zmartwieniu gniotącym nieludzkim ciężarem duszę panny. Przed obejściem pojawił się oto fatygant, stuka we wrota kułakiem i śmieje się od ucha do ucha. Aż wszystkie kury, gęsi, kaczki, cały ten domowy drób biega po obejściu jak szalone. Panisko nie wiadomo skąd zjechało i będzie – możliwe – coś się tutaj zaraz działo. Szast, prast odmykać mi tu zaraz drzwi, natychmiast otwierać, bo kawaler przecież się pojawił w konkury. Taka sprawa, taki model wiejskich zalotów. Trzask z bata, fantazja jak się patrzy i wszystko poukładane na swoim miejscu. Odnoszę nieodparte wrażenie, że ten nasz bohater przyjechał w konkury po swoje, doskonale wie gdzie, po co i na co. Oblubienica tylko oczy wstydliwie spuszcza. Łzy jej, tej panience, kapią po policzku i po brodzie, jakby nie wie, jakie miody ją czekają, jakie też intencje ma ten, który stanął w rozkroku na środku gumna. Jest, pojawił się, pokrzykuje. Doskonale wie po co przyszedł i z czym do siebie na gospodarkę wróci. Pewny siebie psiajucha, przekonany o swojej wartości. Nie byle kto, tylko sam gospodarz, chłop jak się patrzy, posażny kawaler, robotny. Chichocze, że teraz na łzy to już za późno, że on jest akurat taki, jak się należy i potrzeba. Fatygant i galant niczym jakiś królewicz z bajki, jak jaki aktor filmowy z gazety. Jeszcze by sobie tak na swoją panienkę popatrzył. Za rękę potrzymał, może i do siebie mocniej przytulił? Przecież jak już się w te konkury był wybrał, to nie na darmo. Ale w jednym konkretnym celu, po swoje. Zdecydował się ostatecznie na tą całą żeniaczkę to z pustymi rękami do sienie nie odjedzie. Nie ma mowy, ani takiej możliwości. Bije się kułakiem w piersi, że dziewczynę nie tylko rozumie, ale ją kocha na śmierć i życie. A lody jakie jeszcze nie stopniały potrafi zbić argumentem, który skruszy najtwardszy kamień. Otóż, zapewnia schowaną za firanką panienkę, że on, ten kawaler, wszystko co trzeba umie i robi jak traktor. Orze, bronuje, sieje, kosi i młóci. Wszystko umie, do wszystkiego się nadaje, jak najlepszy kombajn. No i co na takie dictum ma do powiedzenia? A nic, ani jednego słowa nie ma do gadania. Godzi się na swój los, już biegnie szerokim gościńcem za ukochanym. Uśmiechnięta od ucha do ucha, szczęśliwa i z życia- tego nowego, tego co ją teraz czeka – domu.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Oj Kasiu, Kasiuniu” [POSŁUCHAJ]
Oj Kasiuniu, Kasiuniu… Ty moja kochaneczko
Otwórzże mi wrota, otwórzże mi wrota, wjade na podwóreczko
Otwórzże mi wrota, otwórzże mi wrota, wjade na podwóreczkoWjechołem na podwórko i Kasia przyleciała
Jo ji zaśpiewałem, jo ji zaśpiwołem, a Kaśka zapłakała
Jo ji zaśpiewałem, jo ji zaśpiwołem, a Kaśka zapłakałaAj nie płocz że Kasiuniu, bo płacz nic nie pomoże,
Było se zamykać, było se zamykać aj wionek we komorze
Było se zamykać, było se zamykać aj wionek we komorzeBo dziewczyna bez wionka, to jak róża bez pąka
Usycho, więdnieje, usycho, więdnieje, a i traci nadzieje
Usycho, więdnieje, usycho, więdnieje, a i traci nadziejeA wyjdże Kasiu za mnie, bo jo ciebie rozumie
Bede wszysko robił, bede wszystko robił, a bo jo wszystko umie
Bede wszysko robił, bede wszystko robił, a bo jo wszystko umieAj bo jo umiem orać i umiem zabronować
Najlepiej mi idzie, najlepiej mi idzie aj ciebie pocałować
Najlepiej mi idzie, najlepiej mi idzie aj ciebie pocałowaćA jakżem już odjiżdżoł, to Kaśka w oknie stała
Co spojrzała na mnie, co spojrzała na mnie a to sie uśmichała
Co spojrzała na mnie, co spojrzała na mnie a to sie uśmichała