Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „Oj zwiesna się zacyna”.
Co prawda jeszcze zima trzyma, ale… Jak chłop – zwany dzisiaj uczenie i godnie rolnikiem – w domu jeszcze w najlepsze chrapie. Pod pierzyną, bo jak inaczej! Ale w głowie już mu się kocą pomysły senne marzenia nie tylko za opłotki, ale za lasy i góry. Bo przecie za niedługo, za głupie parę tygodni albo lepiej powiedzieć za kilka miesięcy, zawieje ciepły wiatr i przyjdzie wiosna. Już, już, już – za chwilę, za niedługo, za krótki jak pogniecione na wyrku prześcieradło czas. A jak wiosna, to do roboty, szast prast i do kieratu. Znaczy do codziennych obowiązków na gospodarce. Zatem jak już ta cała wiosna przyleci, zagości w wiosce, to co ma taki chłop najlepszego do roboty ? Ano to co zawsze – wygnać konia z gumna, wyjechać na zagon i orać, orać trza! Pole za stodołą mus zaorać. Łazić w te i nazad po rozkisłej ziemi za pługiem. Tak sobie ten nasz chłopina przez sen myśli, przez wpół przymknięte powieki rozgląda się po izbie, po zmierzwionym łbie się drapie…. Bo wie, doskonale wie, że zaczyna się z wiosną mitręga od której na wsi nie ma, nie było i nigdy nie będzie żadnej ucieczki. Ale, ale, zaraz zaraz jak to tak – koniem orać? Jak lemiesz raz za razem wyrywa z zagonu, nie odkłada równo skiba ino zgrzyta żelazem po kamieniach. Chłopina przewraca się na plecy, rękę pod głowę podkłada, wzrok wbija w sufit i myśli, że ten sen co go akurat tej nocy napadł niczym diabeł dobrą duszę, to przecież tylko ułuda, senna zjawa. Kto to dzisiaj, w tych zwariowanych czasach łazi po roli za pługiem? Kogo dotyczą takie starodawne, przebrzmiałe obyczaje i kto ma dzisiaj akurat takie obowiązki? A któż tam na wsi zawraca sobie głowę orką chudą szkapą czy ogierem? Kto to trzyma w stajnie konie? A od czego traktory? Od czego maszyny? Od czego mechanizacja? Już się nasz biedak uspokoił, znowu się na tapczanie wierci, oczy przymyka i myśli. Prawda, co nieco się umęczył nocnym koszmarem, spocił jak to zwykle bywa gdy we śnie nawiedzą człowieka koszmary, ale równowagę już odzyskał. Znowu zdrowo, po pańsku chrapie. I przez ten sen, który po cichu wlazł mu pod pierzynę liczy i rachuje. Jakie też plony w tym roku zbierze? Jaki rok przyjdzie za parę miesięcy? Chrapie znowu w najlepsze, odgania nocne koszmary, jak natrętne muchy.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
„Oj zwiesna się zacyna”
Oj zwiesna się zacyna, trza załorać pole… jak jo sie tu obrobie na tym jednym wole?
Oj co płuzek przycisne, to wyłazi z ziemi, zeby jo mioł kuniki, łorołby jo bym niemi…
Oj dobze tutaj u nos, w całej łokolicy, kukułka przyleciała jus pinionski licy!
Oj zwiesna się zacyna, pole zorać muse… jak ja się tu obrobię na jednem ursusie?
A dawniej to orali wszystko konie śliczne, a dzisiej nie pomogom ino mechaniczne
Oj najwiękse by pole traktory zorały, azeby na remontach w POM-ie nie stojały
Oj sieje zytko sieje, oj garściom z podołecka, a ile mi się zwróci licy kukułecka
Oj sieje zytko sieje, silniki mi pracują, a ile mi się zrodzi w gminie porachujom!
Oj rośnij ze mi dobrze bo jest pod tobom glina, a zazieleń się dobrze gęsto jak pierzyna!
Oj ślicne bedzie zytko, oj zaguny jak kwiatki im więkse będzie wszystko, tym większe podatki
Oj odbieraj, odbieraj mojo żniwiareńko, oj układoj w gorsztecki, równo równiusieńko
Równo, równiusienko, bo jak pokosimy, a to się na tych goszteckach dobrze zabawimy
Dobrze było kiedyś kosą żyto zżynać, a zawsze była z tobą na gorstce dziewczyna
Gorzy teraz gorzy, źle się robi całkiem…. jo ze żniwem moge ścisnąć se snopowiązałkę
Śpiewna była wioska, zawsze była w modzie, lecz od rana wieś śpiewała chórem na lebiodzie
Dziś na obiad jemy kurę ze śliwkami świżuteńko, krucheteńko, bo z herbicydami
Przez te pestycydy krócej pozyjemy…
Stasiek chwileczkę, chwilezckę nie ta się śpiwo
Przez te dziewczyny dłuży pożyjemy, lecz nie ilość, ale jakoś tak się ratujemy