Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „Przyśpiewki”, które śpiewa Elżbieta Brożyna z Łomna, akompaniuje kapela Eugeniusza Pepasia z Dębna.
Matko Boska z którego bądź kościoła! Niech to dunder świśnie, spali żywy ogień! Ale się dopiero porobiło i namotało jak kłębek wełny w kieszeni, jakaż kryska przyszła na ubogiego Matyska!!! Chociaż w dzisiejszym odcinku, prawdę i wprost mówiąc, to nie chłopina jest nieszczęśliwy tylko nasza solistka. Którą ręka boska pokarała i stanęła bidula przed okrutnym wyborem. Bo ją umyślili akurat z rodzinnego domu wygnać. No i dobrze. Ale nie za galanta i fatyganta jak się patrzy i należy, tylko nie dość, że dziada, to na dodatek za starego. Ma się rozumieć – źle! Zgrzytanie zębów, płacz, załamane ręce, nic tylko się pochlastać z taką perspektywą za drzwiami do komory. W takim przypadku jedyna nadzieja w opatrzności, która w ostateczności – o ile tyko zechce przyjdzie z pomocą. Wlezie do izby oknem i staruchowi, temu dziadowi wyrwie dusze. Zabierze tam, gdzie jego miejsce, pod płot na wiejskim cmentarzu. Albo może jeszcze lepiej – od razu do piekła! W każdym razie jak najdalej od panienki, która w głowie ma jeszcze pstro, mówiąc oględnie świata jeszcze nie posmakowała, nie użyła. A tutaj jej taki pasztet życie pod nos podsuwa. Opamiętanie i refleksja, że dlaczego nie, dlaczego a i owszem przychodzi dopiero z czasem. Gdy dają o sobie znać wyniki trzeźwej, takiej sporządzonej bez emocji, na spokojnie kalkulacji. Taki rachunek strat i zysków, zestawienie w jednej tabeli nie tylko emocji, ale rozsądnych argumentów. No i znowu masz babo zakalec! Ciasto w dzieży rozrobione, a chleba nie tylko nie ma, ale absolutnie nie będzie. Klops! Bidula uwaliła się w stodole na słomie, ślepiami przewraca, na sieczkę co się z niej sypie na klepisko patrzy z odrazą. I co teraz, jak tu dalej żyć? Jak się do świata obrócić i ludziom pokazać? Tylko jedna myśl w takim momencie telepie się w głowie jak puste wiadro w studni. Starego nie chcę, chłopaków do szczęścia mi nie potrzeba. Nie będę się wydawała, bo na co mi takie miody, które są najpierw słodkie, ale potem smak jest gorzki jak piołun. Chłopa mi nie potrzeba deklaruje nasza solistka. Dobra, dobra, na pewno! To takie babskie gadanie, którego absolutnie nie warto brać serio pod uwagę. Nigdy.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
„Przyśpiewki” – śpiewa Elżbieta Brożyna z Łomna, akompaniuje kapela Eugeniusza Pepasia z Dębna
Starego mi dajom, jo starego nie chce,
Niech że ten stary dziod koło mnie nie depce!
Starego mi dajom, jo starego muse,
Wejdzi Boze oknem, wyrwij z dziada duszę!
Leci pies przez owies bez jednego ucha,
Dobrze temu chłopu, co mo babe zucha!
Mój Boze kochany, co ja narobiła,
Do kwaśnego mleka chlebam nadrobiła.
Na targany słomie staro babka spała,
Łeb ji w słome obloz, potem se skubała.
Nie będę, nie będę w studni wody brała,
Nie będę, nie bede chłopokow kochała.