Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Polka emeryta” [POSŁUCHAJ].
Każdy dobrze wie, że emeryt to ma życie jak jaki król albo i cesarz. Leży se w piernatach, przez zakurzoną szybę w oknie patrzy na pole i nic nie robi tylko myśli. To znaczy, zastawia się całymi dniami, co by tu zrobić, żeby nic nie robić. Jak żyć z tym całym swoim dolce vita. Co to za szczęście go wzięło i kopnęło. Gdzie go kopnęło? Gdzie mu przyfasoliło, to – oczywiście – doskonale wiem, ale nie powiem, nie przyznam się. Życie idzie sobie przez wieś swoją drogą, a codzienność biegnie w zupełnie inną stronę. Niby na emeryturze człowiek nic nie musi, za nic się nie bierze, nigdzie mu się nie śpieszy, obowiązki już go nie gniotą takim ciężarem jak to było dawniej. Każdy dzień na emeryturze to jest jak niedziela. Tyle tylko, że nigdy człowiek nie wie, nie pamięta albo się nie martwi o to, co zastanie. Bo co to niby za zmartwienie, jak cały wysiłek sprowadza się zwykle do spekulacji: wziąłem ja już te swoje przepisane przez doktora tabletki, czy żem jeszcze nie łyknął? No bo jednak pamięć nie ta, oczy nie te same co wczoraj. I co tu robić, jak nie ma się czym zająć? Do roboty co jeszcze wczoraj była sensem i treścią życia nic i nikt cię nie goni, nikt jakiegoś zajęcia sensownego nie zaproponuje. Masz czasu cały dzień – od świtu do ciemnej nocy. I tylko myślisz i kombinujesz jak jaki koń co to ciągnie pod górę furmankę, co by tu zrobić, żeby do tych paru groszy, które przynosi listonosz dorobić. No i wychodzi jak amen w pacierzu, że za bardzo nie ma co. Łazisz z kąta w kąt, znowu łykasz medykamenty i gadasz sam ze sobą. Bo wiadomo – z mądrym zawsze przyjemnie porozmawiać samemu, podyskutować. Nawet się i pokłócić. Samemu ze sobą, pospierać ze swoim sumieniem? A dlaczego nie, przecież w takim dialogu ten co akurat myśli, że wszystko wie jest zawsze najmądrzejszy. Sam problem jaki mu się w łbie wykoci rozplącze się niczym zamotana na węzeł kokardkę albo sznurowadło. Każdy czas jest dobry i właściwy, żeby robić samemu na swój własny rachunek. Co się tylko chce i co się komu żywnie spodoba. Nawet jak nie ma co robić, to sobie trza i należy samemu jakieś zajęcie – najchętniej byle jakie – wziąć i wymyśleć.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Polka emeryta”
Leć głosie daleko, głośno groj kapelo,
Niechże się te ludzie trochę rozweseloNi ma się co smucić, trza życie brać śmiało
I ciesyć sie co dziń, tyle nom zostałoCo prawdo, to wigor zwolna już przekwita,
ale po co wigor jest u emerytaPodwyżki renciny nikaj nie wyprosis,
należne ci grosze listonosz przynosiJuż zażywosz leki, tabletecki białe,
rano dwie połówki, w obiod cztery całeA ile się naklnie nowo mnie aniołem,
no bo w obiod nie wiem, czy je rano wziołemNikt cie nie zatrudni, to mosz dużo casu,
chcesz idziesz nad wode albo tyż do lasuI ciesz się ze z tego, a że jeszcze chodzis,
bo nazbieros grzybów, do renty dorobisTak spokojnie patrze jak się ten świat zmienia powieki przymokom z tego zadziwienie
Bylebym miol co zjeść cieplutko w chałupie a ich polityke to mom mocno w głowie….