Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „Polka emeryta”, którą wykonuje kapela Gabriela z Końskich.
Emeryt – zdaniem śpiewaka z ludowej kapeli z miasta Końskie – to ma życie klawe, jak sam „cysorz” z ballady Andrzeja Waligórskiego. Skończyły się bowiem codzienne obowiązki zawodowe, nikt nigdzie nie goni, nic nie ma znaczenia, wszystko jest proste, jasne jak słońce na niebie, jednoznaczne. Aż żal gardło, serce i co innego jeszcze ściska, że taka nirwana przychodzi pod drzwi w czasie mocno niestosownym, bo pod koniec żywota. Kiedy wszystko zostało już jakby za plecami, już mniej raduje, ma nie takie jak dawniej znaczenie. Temperament wisi na kołku, dawne nawyki przysypał grubą kołdrą kurz. Nawet marzenia, które wczoraj napędzały wyobraźnie, dzisiaj jakoś tak poszarzały, zmieniły się w litanie spraw błahych, bez znaczenia, nijakich.
Zdrowie, jasna cholera też nie takie jakby się chciało, jakby należało, jak kiedyś było. Niby luz, a przecież skrzeczy podła rzeczywistość, uwiera nieznośnie pozorna lekkość bytu. Dobrze, ale z drugiej strony jednak, jakby nie popatrzeć trochę uważniej, to jednak całkowicie nie tak. Weźmy takie leki, których wczoraj jeszcze nie było, a jak były to te najtańsze i mało potrzebne, dzisiaj niezbędne! Lekarz przepisał, ale na co które i po co? W dodatku dobra, bo krótka pamięć uwiera jak gwóźdź w dziurawym bucie. Leży tych pastylek garstka na stole i nie wiadomo czy te białe już rano połknięte czy jeszcze nie? Albo te, którymi trzeba się ratować wieczorem, to przypadkiem nie łyknięte akurat rano? Nie wiadomo, nigdy nic nie wiadomo.
Jak nie ma nic do roboty, to zostaje tylko pałętanie się po chałupie z kąta w kąt, od ściany do ściany. Albo spacer do lasu, na pole, za płot. Do całej czeredy takich samych gości, facetów oderwanych od dawnych zajęć i służbowych obowiązków. No życie z dnia na dzień, jak jaki monarcha, ale bez żadnej władzy, o królestwie nawet nie wspominając. I z daleka od wszelkiej polityki, którą ma się tam, gdzie słońce dociera, co się akurat pięknie rymuje. Dajmy na to z taką lupą, grupą, zupą albo trupą…
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
„Polka emeryta” – wyk. kapela Gabriela z Końskich
Leć głosie daleko, głośno graj kapelo, niechże się te ludzie trochę rozweselo!
Nie ma się co smucić, trza życie brać śmiało i cieszyć się co dzień, tyle nam zostało!Co prowda to wigor z wolna już przekwita, ale po co wigor jest u emeryta?
Podwyżki renciny, nikaj nie wyprosisz, należne ci grosze listonosz przynosi.Już zażywosz leki, tabletecki białe – rano dwie połówki, w obiod cztery całe,
A ile się naklnie no bom nie aniołem, no bo w obiod nie wiem, które rano wziołem.Nikt cię nie zatrudni, to mosz dużo czasu, chcesz idziesz nad wode albo tyż do lasu,
I ciesz że się z tego, a że jeszcze chodzić, bo nazbierosz grzybów, do renty dorobisz.Tak spokojnie patrzę, jak się ten świat zmienia, bo wiek mi już daje te mądrość spojrzenia,
Byle bym miał co zjeść, cieplutko w chałupie, a i politykę to mom mocno w dupie.