Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „Tańcowali byśwa”.
Nie ma dwóch takich samych połówek jabłka, nic nie jest parzyście symetryczne i przystające idealnie do jednego kawałka. Zawsze, bez względu na okoliczności, występują niuanse i rozbieżności. Niby komplet to monolit i jedność, ale tak naprawdę to jednak nie! Różnice drobne, bo drobne, ale jednak występują i zgrzytają w konglomeracie. Co ostatecznie nie jest takie złe. Przeciwnie – dodaje smaku i urozmaica życie. Jak pieprz i sól dodane do każdej przyrządzanej potrawy. Naszły mnie takie – może i co nieco kontrowersyjne – refleksje, gdym się uważniej wsłuchał w wykrzykiwane dyszkantem teksty wiejskiego muzykanta. Słucham, słucham i im bardziej natężam ucha, tym coraz więcej kontrowersji, problemów i kłopotów ze zrozumieniem tego, o co tym razem chodzi mojemu przyjacielowi z kapeli. Bo z jednej strony chciałby, ale z drugiej – a gdzie tam! Tu kokietuje i się kryguje, by po chwili przywalić na odlew prawicą. Raz by chciał to i owo, ale po chwili już z nagrody, jaka mu się jak najbardziej należy całkiem świadomie rezygnuje. Raz jest jak najbardziej za, ale po chwili totalnie i absolutnie przeciwko. Wrzeszczy, że jak się puści szosą, to nawet za siebie nie obejrzy. Tak go gna, tak pędzi pod pierzynę do lubej, wyśnionej i wymarzonej panienki. Leci jak ten kot po spyrkę, już się oblizuje, ale gdzie tam, gdzie, gdzie? Nawet nie zahamuje wozu, tylko pogna dalej, sami diabli wiedzą na co, gdzie, po co i dlaczego. Do innego kochania znowu łaził nasz solista, oczami przewracał, ślinił się elegancko w sieni i co z tego wyszło? Nic, oczywiście, pobite gary, duby smalone, kryska. Honorem powiada się uniósł i dalej już ani kroku za próg. I niech się oblubienica obejdzie smakiem. Kropka. Nawet motyw, że jak się zmarnuje młode lata, to na starość przychodzi gorycz, smutek i zmartwienie też nic nie znaczy. Bo co było, to było. Nawet jak człowiek nie dopnie swego i wie, że to, co było do zabrania gdzieś tam się pogubiło i straciło, nie ma znaczenia. Straconych złudzeń, zmarnowanego czasu nie wróci. Co było, przepadło. Z połówki owocu, który był kiedyś do skosztowania został tylko ogryzek.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
„Tańcowali byśwa”
Tańcowali byśwa, ale mało izba
A pójdzimy do zinii, będzie nom przestrzynij!
Z góry bede jechoł, tamowoł nie bede
A u ciebie Wańdziniu nocowoł nie bede
Chodziłym do ciebie wieczór za wiecorym
A tera juz nie bede, bo się ujełem hunorym!!!
Ej, lata moje lata, co jo ich zmarnowoł
Ej, nim jom się ożenił, nim jom pocałowoł
A jak jo se pojade, a w te pole orać
Hej, musis mnie Danusiu, oj na śniadanie wołać