Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Tele Morele” [POSŁUCHAJ].
Jak gospodarować na swoim, kiedy wyjść w pole, a kiedy lepiej poczekać na koniunkturę, każdy wie po swojemu. Bowiem ma za sobą ułożoną w głowie przez całe pokolenia praktykę. Taką istniejącą od zawsze szkołę życia. Lepszą niż niejeden uniwersytet czy technikum, nie mówiąc już o rolniczych zawodówkach czy jakichś tam specjalistycznych kursach. No pewnie, że wszystkie te szkolenia są – jak najbardziej, nikt nie zaprzeczy czy stanie okoniem! – niezbędnie potrzebne. Taka szkoła rolnicza to elegancka, poszerzająca horyzonty instytucja, placówka oświatowa jak się patrzy i jak należy. Nich tam już uczy i wyposaża w wiedzę kogo trzeba. Żeby później wiedział, co i jak, kiedy, na co i po co. A potem taki wyedukowany i mądry niech wraca na gospodarkę i układa sobie życie po pańsku. Na lepsze i odmienne od tego jakie było przypisane ojcom czy dziadkom. No, gorzej gdy za edukowanie pokoleń biorą się mądrale, którzy swoją agronomiczną wiedzę przekazać chcą szybko, łatwo i przyjemnie. Czyli zdalnie, bo przez kursy i wykłady na ekranie telewizora. Bo takie przyszły dzisiaj czasy i takie nastały obyczaje. Co naszemu dzisiejszemu bohaterowi i autorowi ballady o zdalnym szkoleniu rolniczym do gustu absolutnie nie przypada. A gdzie tam! Przecież nasz filozof, który z wyraźną odrazą oraz ze zrozumiałym obrzydzeniem spogląda akurat na ekran telewizora z całą pewnością bardziej woli kolejny tasiemcowy serial turecki o miłości albo produkcję o perypetiach bohaterów „Sanatorium miłości” niż uczone wykłady. Nudne tyrady albo prawdy objawione przez magistrów, redaktorów czy jakich jakichś tam innych, jak kto chce specjalistów, którzy o gospodarce niby wszystko wiedzą, ale na wsi to chyba w życiu jeszcze nigdy nie byli, nikogo nie obchodzą. Ci mądrale za pługiem po roli nie chodzili, bowiem nie mieli na to żmudne zajęcie – zwyczajnie – czasu. Przecież przez całe życie siedzieli w szkołach, po bibliotekach, przewracali kartki w mądrych książkach albo smarowali jakieś bohomazy kredą na tablicach. To niby kiedy mieli orać i siać i na końcu zbierać? Albo skąd niby oni, ci teoretycy wiejskiej gospodarki –wiedzą jak wydoić krowę, zadać prosiakowi karmy czy podebrać kurom jajka? Codzienne życie na wsi jest jednak, jakby na to nie patrzeć, daleko odmienne od najmądrzejszych teorii zapisanych nawet w najgrubszej książce. Bo z jednej strony niby wszystko jest tam opracowane elegancko, poukładane i na półkach poustawiane, ale z drugiej – świat, czyli polska wieś rządzi się, mówiąc oględnie, całkiem innymi prawidłami. Każdy wie, bo na własne oczy to widzi. Spotkał się nie w teorii, ale na co dzień z obowiązującymi dzisiaj, odmiennymi kompletnie od wczorajszych zasadami. Życie przynosi wszak codziennie nowe, zaskakujące rozwiązania i to co jeszcze wczoraj było nie do pojęcia, co było skomplikowane, dzisiaj jest oczywiste i proste jak ten kłębek sznurka w kieszeni. Co każdy bardzo dobrze widzi na własne oczy i doskonale o tej prawdzie wie, jak na swoim gospodarować, kiedy wyjść na pole, a kiedy lepiej poczekać na koniunkturę, każdy wie po swojemu.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Tele Morele”
Już przestali ucyć orki na szerokich polach
Zacynajo ucyć orać na telewizorach!Cy te ludzie pogłupieli na niektórych szczeblach
Że chco ucyć gospodarki na domowych meblach?Oj da, oj da da!
Ale dziwna, ale dziwna, ale dziwna szkoła ta!Inny też się do nauki zapalił od tego,
Siendzie panie przed ekranem udaje ważnegoA tam u nich w telewizji same som mądrale
Na żyto nie mówią żyto albo i tak dalejOj da, oj da da!
Ale dziwna, ale dziwna, ale dziwna szkoła ta!Jeden znowu pan magister klarował we środku
Żeby nie hodować kurcząt przy samym wychodkuJeśli kury to brojlery niech hoduje Walek
Mo brojlery od cholery, ale ni mo jajek!Oj da, oj da da!
Ale dziwna, ale dziwna, ale dziwna szkoła ta!Inny znowu gość z łysiną wykładał we znoju
By bydlęta nie stojały w oborze ma gnoju
Zaraz sobie beton wstawił do obory Wicek
Ale krowa mu dostała zapalenia… wymieniaOj da, oj da da!
Ale dziwna, ale dziwna, ale dziwna szkoła ta!Jaś mioł świnie co kwicała aż bolało ucho
Póki mu nie poradzili, by karmić na suchoNo i sprawa niby racja, świnia nie kwicała
Ale jakże kwicyć miała, kiedy się zapchała?Oj da, oj da da!
Ale dziwna, ale dziwna, ale dziwna szkoła ta!Inna doktór wykładała jak ta pani matka
O pszenicy, co się zwała ponoć małgorzatkaNa ekranie w drobno kratke tłumaczyła biegle
Jak ratować małgorzatkę gdy w polu wylegnieA ja powiem z doświadczenia. Nie ma co ratować
Jak wylegnie małgorzatka trzeba ją przeoraćOj da, oj da da!
Ale dziwna, ale dziwna, ale dziwna szkoła ta!Chociaż tato co gadają samo śmieje mi sie
Do tej nowoczesnej szkoły chyba się zapisze….Co wiedziałem powiedziałem lepszy jestem Felek
Mogę nic nie umiem zrobić liczy się papierek!!!Oj da, oj da da!
Ale dziwna, ale dziwna, ale dziwna szkoła ta!