Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „W moim ogródeczku” [POSŁUCHAJ].
Zasmuciła się była taka jedna panienka i roni łzy wielkie jak groch albo i fasola. Beczy. Jakaś tragedia ją dotknęła, kłopot taki, że strach zapytać, albo i może co gorszego dziewczynę dotknęło swym palcem. Coś się takiego wydarzyło, że aż boli. Jak niewinna panienka może ronić łzy, kiedy nieszczęście otarło się o chałupę, zaskrobało brudnym pazurem w szybkę okienka. Smutek do ziemi przygniata, a łzy kapią jedna po drugiej w coraz większą kałużę. Cóż się takiego wydarzyło, do czego doszło, no ki czort? Dla ludzi twardych i hardych, przez życie doświadczonych to pewnie nic. Ale dla młodych, samotnych i zagubionych i niepewnych jutra to jednak, wiadomo, wiadomo – koniec świata. Cóż się stało zatem? Niby nic, niby nie wiele, niby bez znaczenia, a jednak… Panienka nie ma chłopaka! Był i zniknął, przepadł niczym kamień w wodzie, jak dziki zwierz w gęstwienie, jak ryba w głębokim stawie. Rok temu jeszcze był, a teraz – nie ma. Cały rok dziewczę łyka gorzkie łzy, ręce załamuje, kręci główką i zagryza do bólu palce obydwu rąk. No był, stał obok, spogląda zalotnie, po głowie prawą ręką gładził, obiecywał góry złota, i przepadło. Nie ma, cisza jak na pustyni, pustka jak na przednówku, żadnej wieści ani wiadomości. Koniec świata… Przepadł nie wiadomo kiedy, gdzie i na co. Nawet zapytać kogo nie ma, gdzie się podziewa, bo nikt w okolicy się nie kręci, nie ma się do kogo zwrócić. Tęsknota oraz żal w dziewczęcej piersi jest teraz ciężka jak dwa albo może nawet i trzy milowe kamienie. Ani się kogo poradzić, ani z nikim pogadać, ani o drogę zapytać gdzie też to szczęście co to jeszcze nie tak dawno było za progiem, a teraz wzięło, zniknęło i przepadło. Jednak gdy zgodnie z rozsądkiem panienka bierze wreszcie sprawy w swoje ręce to rusza w szeroki świat i odnajdzie na powrót to swoje szczęście. Tutaj nie ma większej niespodzianki. Nasz bohater bowiem zabawia się w najlepsze w wiejskiej świetlicy z innymi panienkami. Co skutkuje, jak zawsze w takich sytuacjach, rozpaczą zakochanej na amen dziewczyny. Mimo, że ukochany ociera rozpaczającej z żalu ukochanej oczy, to coś mi się wydaje, że chleba z tej mąki już nie będzie. Bo ból i żal, a jakże – zostaną, ale nasza wiejska Julia i jej wiejski Romeo przez życie pewnie już razem nie powędrują. Niestety.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „W moim ogródeczku”
W moim ogródeczku bieliło się płótno, bieliło się płótno
Nie wie moja mama bez kogo mi smutno
Nie wie moja mama bez kogo mi smutnoOj smutno mi smutno bez Janka mojego, bez Janka mojego
Żebym drogę go znała poszłabym do niego
Żebym drogę go znała poszłabym do niegoAle drogi nie znam i pytać się wstydzę, i pytać się wstydzę
Bo swego Jasieńka cały rok nie widzę
Bo swego Jasieńka cały rok nie widzęPoszłam na zabawę stanęłam za drzwiami, stanęłam za drzwiami
A mój Janek tańczy z innymi pannami
A mój Janek tańczy z innymi pannamiGdy on mnie zobaczył zza stołu wyskoczył, zza stołu wyskoczył
Jedwabną chusteczką ocierał mi oczy
Jedwabną chusteczką ocierał mi oczyNie ocieraj oczu, ja będę płakała, ja będę płakała
I na ciebie Janku będę narzekała
I na ciebie Janku będę narzekała