Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Kawalerskie nauki” [POSŁUCHAJ].
Łyka gorzkie łzy i rozpacza, ubolewa dziewoja nad okrutną dolą do jakiej doprowadził ją podły los. Wiadomo – uczciwą i spokojną panienkę, pociechę bogobojnych rodziców na złą drogę i manowce wyprowadziły w szczere pole chęci. Chłopaki niewinną panienkę, nie wiedzieć czemu, na co i po co – wzięły i zbałamuciły. Poprowadziły ją nie na szeroki gościniec do szczęścia tylko do ciemnego lasu, hen na manowce. I płacze teraz bidulka, że aż się serce w piersi kraje na drobniutkie niczym sieczka kawałki. Niewinne niewiniątko wzięły te psiajuchy i pognały nie wiadomo gdzie i po co. Byłoby niebożątko dalej zalotną piękną panienką, a tu proszę – klops i masz teraz babo placek. Rób co chcesz, obróć się w dowolną stronę, szukaj gdzie tylko można zrozumienia i pociechy. Rozpacz jest młodszą siostrą pychy, a tak jak każdy wie, nic dobrego na dłuższą metę nie wróży. Kto się bowiem raz poparzył, będzie łkał i biadolił. Ale przecież wskazówek zegara cofnąć nie sposób. Godzina albo i dwie przeszły, wszystko zostało za plecami, no i co teraz zrobić? Nasza bohaterka – chociaż jako się wspomniało – łzy gorzkie leje i głową kręci, ale czasu nie zawróci. Wody kijem nie zawróci. Mleko się rozlało i chociaż kałuża na podłodze starannie wytarta ścierką, no to stało się. Już jest po Filipku, już się wydarzyło i powrotu do przeszłości nie ma, bo być – ależ oczywiście – nie może. To po wczorajszym weselu nadchodzi bowiem powszechny dzień. Taki wtorek albo środa – szare, bure jak na przedwiośniu za oknem. Nasz podmiot liryczny nie od macochy i doskonale wie w którym miejscu leżą konfitury. Ociera kułakiem łzy, a gdy oczy są już suche, wyznaje bez żadnego skrępowania, że jednak amory i rozrywka to wartości wcale nie takie szkaradne. Niech no tylko zagra kapela, a rozpaczająca zrazu dziejowa zrzuci z ramion szary szynel codziennych obowiązków i ruszy w tany. Oczywiście tylko i wyłącznie ze swoim ukochanym, ze swoim chłopakiem. Bo przecież droga do szczęścia usłana jest różami i prowadzi prosto przed ołtarz. Co każdy doskonale – także z autopsji – wie i oczywiście rozumie.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Kawalerskie nauki”
Nauczyłyście mnie dziewuchy rozumu, dziewuchy rozumu
Nie roz jo se przyszed bez portek do dumu,
Nie roz jo se przyszed bez portek do dumuBez portek, kaleson i bez kożusecka, i bez kożusecka
Nie będziesz dziewczyno miała już wionecka
Nie będziesz dziewczyno miała już wioneckaWionecek straciłaś ci mi na drabinie, ci mi na drabinie
Nie powisz, nie powisz żadnej mądralinie
Nie powisz, nie powisz żadnej mądralinieBo jakbyś wydała koleżance swoi, koleżance swoi
Óna by też chciała żebym przyszed do ni
Óna by też chciała żebym przyszed do niJa bym do niej poszed i bym przystoł do ni, i bym przystoł do ni
Wtedy byś wiedziała jaki ze mnie konik
Wtedy byś wiedziała jaki ze mnie konikGdybym jo cie uwiódł niczym staro panne, niczym staro panne
Miałaś kupić soli to kupiłaś manne
Miałaś kupić soli to kupiłaś manne