Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Po bryle koniku” [POSŁUCHAJ].
Idzie przez ściegny i wądoły chłopski zaprzęg. Kolebie się wóz, na koźle przysypia chłopina umęczony całodzienną pracą. Kuń wiadomo, uczony, drogę do stajni dobrze zna, spokojna głowa – cały wóz potoczy się elegancko gościńcem we właściwą stronę. Bo do wioski kawałek, albo i dwa to i chłopina, który się na worku z upchanym sianem zdrzemnął może bez obaw pochrapać jak jakie panisko. W głowie kłębią się myśli, układają jedna obok drugiej sprawy, przemykają jakieś wspomnienia, jakieś refleksje. Chabeta się wlecze, tłucze kopytami, chłopina kolebie się raz na prawo, raz na lewo, rzemienne lejce owinięte na nadgarstku w niczym nikomu nie przeszkadzają, nie wadzą. Ani koniowi, który lezie jak potłuczony do stajni, ani kołyszącemu się z prawa na lewo chłopu. Chłopu, który na świat patrzy przez wpół przymknięte ślepia. Jadą, wleką się, tuką do domu po kolejnym dniu, który odchodzi za skłon wzgórza, za miedzę, na podwieczerz. Po robocie, po dniówce na polu to się myśli o swoim szczęściu. O życiu, o sąsiadach, czasem o sąsiadach, ale to nie zawsze, częściej o kłopotach. Bo kłopoty to się zaczną jutro, a teraz dzień dobiega końca, chyli się do kresu, to jest pora na chwilę wytchnienia. Na spokój, na odlot, na ułudę. Albo ewentualnie na radość, która kotłuje się w myślach. Choćby z tego oczywistego powodu i przyczyny, że cały świat – tak na koniec dniówki – jest zwyczajnie i po ludzku człowiekowi przyjazny. Z tej pewności, że dzisiaj nic się nadzwyczajnego nie wydarzy. Albo taka myśl złota, że młodzi na wsi to inni gospodarze niż ci, co dawniej siali i orali przed nimi. Kiedyś tam przed nimi. Za ojców czy dziadków. O hohohoho młodzież dzisiaj to uczona, wykształcona jak należy po szkołach rolniczych, po technikum albo i po studiach. Ohohoho i mamy w tym naszym Wrocieryżu remizę strażacką, w której wóz bojowy stoi jak się patrzy i sala jest do tańców elegancka. Jakby się tak zajęło to szast-prast ludzie się rzucą na ratunek i pożar w trymiga ugaszą. A potem wrócą do remizy, będą tańcować, panny jak to panny, zbałamucą chłopaków, chłopaki będą się za pannami uganiać aż miło popatrzeć… No i jadą tak przez zagon jadą. Kon i woźnica, woźnica i koń. A właściwie i mówiąc prawdę, to koń przywiózł gospodarza prosto pod wrota stodoły.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
RYM SIĘ NIESIE PO POLU PO LESIE. „Po bryle koniku”
Po bryle koniku, po bryle, po bryle
Bo do Wrocieryża jest półtory mile
Bo do Wrocieryża jest półtory mileW naszym Wrocieryżu szerokie okolice
Panny jak różyczki, chłopcy jak dziedzice
Panny jak różyczki, chłopcy jak dziedzicePanny jak różyczki choć się nie malują
Chłopcy jak dziedzice, choć ciężko pracują
Chłopcy jak dziedzice, choć ciężko pracująNiechaj z naszej wioski inna przykład bierze
W naszej wiosce młodzież jest po espeerze
W naszej wiosce młodzież jest po espeerzeChoć ciężko pracują, żeby się bawili
Na to im remizę we wsi postawili
Na to im remizę we wsi postawiliBędą się tu bawić, będą przedstawiali
Będą na ratunek ludziom wyjeżdżali
Będą na ratunek ludziom wyjeżdżali