Sadownicy z powiatu sandomierskiego są tuż-tuż przed zbiorami jabłek. Odmiany dojrzewające w sierpniu już zerwano z drzew, ale dosłownie za kilka dni rusza zbiór odmian późniejszych, przeznaczonych do przechowywania. Plantatorzy z jednej strony cieszą się z pięknych i obfitych plonów, z drugiej martwią o finanse.
– Pierwsze jabłka, które będą zbierane już po niedzieli to wszystkie odmiany gali. Wrzesień na naszym terenie należy do tych właśnie jabłek. W tym roku, pomimo pogody, która początkowo nie zapowiadała sukcesu w sadach, urodzaj jest znakomity. Mimo że kilka gmin w powiecie nawiedziły gradobicia, panowała susza, jabłka mamy piękne w tym roku – mówi Marcin Piwnik – starosta sandomierski, który o jabłkach i jabłoniowych sadach wie wszystko.
Jak tłumaczy, obecna sytuacja dla sadowników nie jest dobra, ponieważ zarówno ceny, jak i zainteresowanie zakupem jabłek ich nie zadowalają. Martwią też prognozy wzrostu cen energii. Sadownicy są więc w złych nastrojach.
– Jabłka są zdrowe, dorodne. Cena jabłek przemysłowych wynosi jednak zaledwie około 40 groszy i ma tendencję spadkową. Optymizmu u naszych sadowników nie widać. Wzrost kosztów produkcji, zamknięcie wschodnich rynków zbytu też nie wróży dobrze sadownikom – mówi Marcin Piwnik.
Jak tłumaczy starosta, głównym odbiorcą jabłek z Sandomierszczyzny były rynki wschodnie.
– Wszyscy wiemy, jaka jest sytuacja, jeśli chodzi o Rosję, Białoruś i Ukrainę. Dodatkowo w całej Europie też jest bardzo dużo jabłek. Nasi sadownicy w poprzednich latach mieli także otwarty rynek egipski, teraz i ten powoli się kurczy – mówi Marcin Piwnik.
W powiecie sandomierskim jest też problem z przechowywaniem owoców.
– Nasze grupy producenckie mają bardzo dużą bazę przechowalniczą, ale już wiemy, że jabłek jest więcej niż miejsca w przechowalniach. Rolnicy zapisują się w kolejki. Grupy producenckie mają też problem wiążący się z prognozami cen energii elektrycznej. Zapowiadane są one trzykrotnie wyższe niż obecnie. Jeśli porównamy koszty, to widać, że do tej pory sadownicy przechowywali kilogram jabłek do wiosny za 30 groszy za kilogram, a teraz przyjdzie im płacić za to 90 groszy, podczas gdy kilogram jabłek sprzedać można po 80 groszy. W tej sytuacji nie wiadomo, czy jabłka w ogóle warto przechowywać. Wiele problemów przed nami, zobaczymy też, jak będzie z pracownikami do zbioru, bo nie wiadomo, czy znajdą się chętni na ten sezon i za ile? Słyszymy o stawce 20 złotych za godzinę. To wszystko budzi spory niepokój – wyjaśnia Marcin Piwnik.
I dodaje: – Jedno jest pewne, plony będą bardzo duże, a jabłka piękne i dorodne.