Optymalna pogoda pozwala prognozować urodzajny sezon dla jabłek uprawianych na Sandomierszczyźnie. Owoce rosną szybko, a pierwszych tegorocznych zbiorów można się spodziewać już za miesiąc. Obfite plony mogą być jednak kłopotliwe dla rolników.
– Jak do tej pory, pogoda dla wzrostu jabłek jest bardzo dobra. Zima i wiosna były łaskawe, ale los owoców w dalszym ciągu zależy od temperatury i opadów. Jeśli nie będzie dokuczliwych upałów, suszy i nie zagrozi sadom gradobicie, pierwsze smaczne jabłka z naszych terenów będzie można zbierać już w drugiej połowie lipca. Na późne odmiany trzeba czekać do początków września – mówi rolnik Zbigniew Rewera, właściciel około 25 hektarów sadów jabłoniowych w Łukawie, miejscowości oddalonej zaledwie osiem kilometrów od Sandomierza.
Jak mówi sadownik, na razie nic nie zakłóca wegetacji w jego sadzie, w którym są różne odmiany jabłoni, jak: szampion, czyli krzyżówka koksy pomarańczowej i golden delicious; mutsu – która ma owoc bardzo duży w kulistostożkowym kształcie; red jonaprince – o intensywnym czerwonym wybarwieniu i skórce gładkiej, pokrytej naturalnymi woskami; gala – z owocami wybarwionymi na pomarańczowo z czerwonym rumieńcem w postaci marmurkowych prążków; gala must – której owoce średniej wielkości mają kulistostożkowaty kształt, oraz nowszych odmian, jak golden delicious – z owocami średniej wielkości o kulistostożkowym kształcie i skórką jasnozieloną lub jasnożółtą, lekko ordzawioną; a także red delicious z dużymi owocami, całkowicie pokrytymi ciemnoczerwonym, wręcz purpurowym kolorem. Wszystkie są bardzo smaczne i są owocami należącymi do odmian jesiennych, a nawet zimowych.
Pierwsze zbiory za miesiąc
Dla jabłoni kluczowy jest cały sezon. Zarówno wiosenne przymrozki, jak i deszcze mogą przeszkodzić w kwitnieniu czy zapylaniu kwiatów, gradobicie może zniszczyć zawiązki młodych owoców, susza spowodować zrzucanie jabłek. Na szczęście w tym roku wszystko przebiega po myśli sadowników.
– Jak na razie nie ma suszy w sadach, starsze drzewa przy tej pogodzie radzą sobie dobrze, młodsze, zwłaszcza tegoroczne nasadzenia, trzeba nawadniać, bo w rejonie Sandomierza opadów jest bardzo mało. Jak co roku roślinom dają się we znaki szkodniki. Tego roku atakują je mszyce, ale są na nie sposoby – informuje rolnik.
Pierwsze, letnie odmiany jabłek, Zbigniew Rewera zapowiada już za miesiąc. – Papierówki będzie można zrywać w drugiej połowie lipca, późnojesienne i zimowe odmiany dopiero od września. W moich sadach zbiory rozpocznę właśnie wtedy – mówi rolnik.
Brakuje pracowników
Każde jabłko w sadzie Rewery zrywane jest ręcznie, kluczowe znaczenie mają więc pracownicy sezonowi. A tych bardzo brakuje.
– Chociaż do zbiorów zostały tylko dwa miesiące, wciąż nie mam nie mam ludzi do pracy. W poprzednich latach owoce zbierali Polacy i Ukraińcy, teraz mężczyźni z Ukrainy nie przyjadą, bo walczą na wojnie. Może przyjadą kobiety… – zastanawia się rolnik.
Gdzie sprzedać owoce?
Owoce po zbiorze trafią od razu do sprzedaży albo będą przechowywane w chłodni, w której mogą spędzić nawet 12 miesięcy.
– Nowoczesne technologie pozwalają na utrzymanie jabłka w dobrej kondycji nawet do końca przyszłorocznego lata – mówi Zbigniew Rewera, który jest udziałowcem Grupa Producentów Refal w Łukawie – skupiającej rolników z Sandomierszczyzny i okolic województwa świętokrzyskiego. Refal ma swoją chłodnię, gdzie zorganizowani sadownicy udziałowcy mogą przechowywać swoje owoce w kontrolowanej atmosferze.
Owoce są potem sortowane, pakowane i jadą w świat – do wszystkich krajów Unii Europejskiej i poza Europę, do Egiptu czy Kazachstanu. Do Rosji w tym roku nie pojadą z wiadomych względów. Jabłka z wielu powodów coraz trudniej jest sprzedać. W wielu krajach zakładane są plantacje. Problem ze zbytem powoduje niskie ceny owoców na rynku i niską opłacalność dla rolników.
– W ostatnim roku jabłka nie zostały sprzedane do konsumpcji, więc poszły na soki. Skupowała je Agencja, dopłacając po 30 groszy, ale i tak było to poniżej kosztów produkcji – wyjaśnia Zbigniew Rewera.