Polacy nie chcą pracować w rolnictwie, a mężczyźni z Ukrainy wyjechali – także w gospodarstwach rolnych w Świętokrzyskiem brakuje w sezonie rąk do pracy.
Jak ocenia Aleksandra Marcinkowska – dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy zatrudnienie w sektorze rolnym ma w dużym stopniu charakter sezonowy. Popyt na pracowników wzrasta cyklicznie, w określonych porach roku.
– Rolnicy w niewielkim stopniu korzystają z pośrednictwa urzędów pracy. Od początku bieżącego roku zgłosili do urzędów w całym województwie tylko 459 ofert – to niewiele, bo ponad 2 procent wszystkich ofert w województwie. Jak mówią, praca, którą oferują wymaga siły fizycznej, więc ich problemy kadrowe nasiliły się wraz z odpływem mężczyzn z Ukrainy, którzy wcześniej stanowili znaczną część zatrudnionych przez nich pracowników. Obecnie struktura demograficzna migracji zza wschodniej granicy uległa odwróceniu i większość stanowią kobiety z dziećmi. Polacy przy tak niskiej stopie bezrobocia, jaką obserwujemy obecnie są w małym stopniu zainteresowani pracą w sadownictwie i rolnictwie, i jest to niewystarczające dla rozwiązania problemów z siłą roboczą – tłumaczy Aleksandra Marcinkowska.
Jak dodaje dyrektor Marcinkowska, w rolnictwie na terenie województwa świętokrzyskiego dominują gospodarstwa prowadzące produkcję wyłącznie roślinną, mniej jest tych z produkcją mieszaną, a najmniej z wyłącznie produkcją zwierzęcą, co wpływa na rodzaj zatrudnienia oferowanego przez rolników i sadowników. Są to prace związane z przygotowaniem gleby do siewu i nasadzeń, pielęgnacją i ochroną roślin, zbiorami, sortowaniem i przechowywaniem plonów.
– Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że znaczna część przypadków zatrudnienia w tym obszarze nie jest ujęta w statystykach urzędów pracy – informuje dyrektor Aleksandra Marcinkowska.