Sezon dla pszczół się kończy. Tym samym hodowcy tych pożytecznych owadów wykonują ostatnie wirowania miodu.
Czasami muszą poczekać aż do wiosny. Dlaczego? Z powodu pogody, która jest za zimna na tego typu czynności. Pszczelarz musi czekać aż zrobi się cieplej, a czasami może to potrwać nawet do wiosny.
Doświadczony pszczelarz z Szewny Jan Bidziński, który posiada w swojej pasiece 80 uli mówi, że im niższa temperatura, tym miód trudniej odwirować, bo jest zbyt gęsty, dlatego potrzebny jest ciepły dzień, aby z ramek wydobyć cały produkt. Pan Jan uważa, że do wirowania najodpowiedniejsza jest temperatura od 18 do 25 stopni, czyli taka, jaka panuje w ulach. Miód jest wtedy rzadki i ładnie wychodzi z plastrów. Wirować można także w pomieszczeniu.
W dzisiejszych czasach używa się nowoczesnych wirówek, które posiadają regulację obrotów. Są zbudowane z odpowiednich materiałów, które nie wchodzą w reakcję z pozyskiwanym miodem. Może działać także na akumulator, który pracuje cały dzień. Idealnie przydaje się w terenie, np. gdy miód wirowany jest w lesie lub z dala od gospodarstwa. Wirówkę można też podłączyć pod prąd. Nie brakuje również korbki, dzięki której ręcznie możemy wprawiać maszynerię w ruch.
Jan Bidziński dodaje, że już skończył wirowanie w tym roku.