Stabilizacja w obszarze inflacji nie jest równoznaczna ze spadkiem cen. Ceny wcale nie muszą maleć, jeśli inflacja spadnie lub się zatrzyma – ocenił w wywiadzie dla wtorkowego „Super Expressu” wicepremier, minister rolnictwa Henryk Kowalczyk.
Kowalczyk we wtorkowym „SE” odniósł się do wzrastających cen produktów spożywczych. Pytany o to, czy państwo ma narzędzia, by ulżyć społeczeństwu i czy państwo powinno regulować ceny, odpowiedział: „możemy łagodzić skutki inflacji i to robimy, ale odwrócić pewnych procesów po prostu się nie da”. Dodał, że „z punktu widzenia rolnika wzrost cen surowców rolnych może przełożyć się na jego większy zarobek.
Szef resortu rolnictwa zaznaczył, że ceny będą rosnąć, „ale to nie oznacza, że rolnik jest na lepszej pozycji niż konsument”. – Proszę zwrócić uwagę na ceny energii. Od dłuższego czasu obserwujemy skokowe podwyżki w tym obszarze. Rosną ceny energii i praktycznie wszystko drożeje. Do tego dochodzą wyższe ceny za gaz, nawozy i paliwo. Wszystkie przytoczone przeze mnie czynniki sprawiają, że w sklepie jest drożej. Ma to związek także z kosztami produkcji, które wskutek podwyżki m.in. cen energii automatycznie są wyższe – powiedział.
Kowalczyk podkreślił, że inflacja jest naturalnym procesem, od którego „niestety nie uciekniemy”. – Decydują o tym czynniki, które wymieniłem. Możemy jedynie łagodzić skutki inflacji, zmniejszając jej skalę, np. dopłacając do nawozów – powiedział.
Dodał, że dopłaty do nawozów mają kompensować rolnikom to, że sprzedali zboże jeszcze po starej cenie, np. 800 zł za tonę, a nawozy muszą już kupić w znacznie wyższej cenie. – Wracając jednak do samej inflacji, to w pewnym momencie ulegnie ona stabilizacji – mówił.
Dodał jednocześnie, że jego zdaniem „stabilizacja w obszarze inflacji nie jest równoznaczna ze spadkiem cen”. – Ceny wcale nie muszą maleć, jeśli inflacja spadnie lub się zatrzyma – zaznaczył.