Słodkie rogale z białym makiem to jeden z atrybutów dnia świętego Marcina, który przypada 11 listopada. Kieleccy cukiernicy zdradzili nam, skąd wziął się zwyczaj ich wypiekania i w czym tkwi tajemnica popularności tego przysmaku.
Rogal świętomarciński, ciastko w kształcie podkowy lub półksiężyca, choć wywodzi się z Wielkopolski, ma już swoją głęboko zakorzenioną tradycję w Świętokrzyskiem. Tuż przed świętem po słodkie wypieki w cukierniach ustawiają się kolejki klientów. Najwięcej chętnych przyjdzie po nie jednak tradycyjnie 11 listopada. Kieleccy cukiernicy muszą więc upiec ich wiele tysięcy. Rogal kojarzony jest obecnie także z Narodowym Świętem Niepodległości, które przypada właśnie tego dnia.
Rąbka tajemnicy wypieku rogali uchylono nam w kieleckiej cukierni „Cztery Pory Roku”.
– Nasza cukiernia wypieka rogale z białym makiem, nazywane też poznańskimi, od ponad 30 lat. Rogale pieczemy według tradycyjnej receptury. Cała załoga cukierni wkłada w tę pracę swoją wiedzę i serce – mówi Aneta Ramiączek, która w Cukierni 4 Pory Roku pracuje już od ponad 30 lat.
Klienci już od kilku dni klienci zaopatrują się w cukierniach w ten przysmak. Cukiernia Cztery Pory Roku upiecze na tegoroczne święto około 11 tysięcy rogali.
Przygotowanie smakołyków jest dość pracochłonne.
– Bazą do tych rogali jest ciasto drożdżowe, które musi być trzykrotnie mrożone i wałkowane z masłem, a następnie tuż przed pieczeniem zmrożone ciasto znów jest wywałkowane i pokryte masą z mielonego białego maku wymieszaną z miodem i innymi przyprawami – wyjaśnia Aneta Ramiączek. Dokładnej receptury jednak nie zdradza, ponieważ jest ona tajemnicą cukierni.
Po wyrośnięciu w garowniku rogale są pieczone w piecu, a następnie smarowane lukrem i posypywane orzeszkami. Jak zapewnia mistrzyni – są po prostu pyszne.
– Nasze rogale kupują nawet rodowici poznaniacy, którzy znają smak oryginalnych rogali świętomarcińskich od dziecka. Zapewniają, że kieleckie smakują tak samo – cieszy się z sukcesu pani Aneta.
Słodkie rogale marcińskie to także specjalność cukierni Janusza Banatkiewicza, właściciela istniejącej od 1957 roku kieleckiej rodzinnej Cukierni Banatkiewicz.
Jak mówi jej właściciel, historia rogala świętomarcińskiego jest tak skomplikowana i tak zawiła, jak sam rogal.
– Jest wiele legend na ten temat, ale najbardziej przemawiająca do wyobraźni jest ta, mówiąca o tym, że ma ona związek ze świętym Marcinem, który był osobą wielkiego serca i wiele swoich osobistych rzeczy rozdawał biednym i nieszczęśliwym ludziom. W 1891 roku cukiernik poznański Melcer, słuchając kazania właśnie o tym świętym, postanowił pójść jego śladem. Zaczął wypiekać rogale, których kształt przypominał zgubioną, według legendy, podkowę konia świętego Marcina. Stąd wziął się kształt rogala i zwyczaj ich wypiekania w dniu 11 listopada.
– Wszystko wzięło się z potrzeby pomocy najuboższym. Tym śladem idą do dziś cukiernicy, część swoich wypieków darowując potrzebującym – mówi Janusz Banatkiewicz.
– W naszej cukierni rogale piecze się już od 12-13 lat. Historia ich wypieku w Kielcach rozpoczęła się od tego, że mamy bliskie związki z Poznaniem. Studiowałem w tym mieście i tam poznałem przyszłą żonę. Gdy po ślubie sprowadziliśmy się do Kielc, udało się nam także sprowadzić tutaj oryginalną recepturę tych słynnych rogali – opowiada Janusz Banatkiewicz, właściciel istniejącej od 1957 roku kieleckiej rodzinnej Cukierni Banatkiewicz.
Jak wyjaśnia cukiernik, tajemnica wybornego smaku rogali tkwi w recepturze, w której ważną rolę odgrywa biały mak.
– Musi być słodki i najwyższej jakości – mówi pan Janusz.
Jak zapewnia cukiernik, produkcja w cukierni Banatkiewiczów od kilku dni idzie pełną parą.
– Jest to możliwie dzięki naszej wspaniałej załodze oddanych swemu fachowi cukierników, z których niektórzy mogą się poszczycić ponad 50-letnim doświadczeniem w tej pracy. Chcemy co roku wypiekać rogali coraz więcej i jak do tej pory nam to udaje. W tym roku szacuję, że będzie ich około 2-3 tysięcy sztuk – zapewnia cukiernik.