Język jest jednym z elementów naszej tożsamości narodowej, a mówiąc gwarą zakorzeniamy się nie tylko w swoim regionie w swoim ogrodzie, ale nawet w konkretnej wsi. Sprawdziliśmy, co jeszcze zostało ze świętokrzyskiej gwary na naszej wsi?
– Gwarę świętokrzyską coraz rzadziej słychać na naszych wsiach. Potrafią jej obecnie używać przede wszystkim starsi mieszkańcy, którzy w tym języku zostali wychowani i dla których gwara jest językiem naturalnym. Trzeba jednak pamiętać, że dla młodszych pokoleń jest to język bardzo trudny do nauczenia, stąd i mniejsza popularność gwary wśród ludzi młodych – mówi etnolog, doktor Alicja Trukszyn.
W Ciekotach, w Szklanym Domu, niedawno można było posłuchać ciekawostek o naszym języku gwarowym, którym dawniej swobodnie posługiwało się chłopstwo, ale i w dworkach używano wielu gwarowych zwrotów. „Godać, jo, łun, łuna” – to charakterystyczne elementy świętokrzyskiej gwary,
– Można powiedzieć, że mieszkańcy naszych wsi po prostu godali – dodaje Alicja Trukszyn, badaczka świętokrzyskiej gwary, której do Ciekot przyjechali posłuchać mieszkańcy z wielu zakątków regionu.
Jak mówiła jedna uczestniczek spotkania, Emilia Pstrągowska, która zajmuje się tkactwem i niedawno osiedliła się w naszym regionie, mieszkając na tych ziemiach chce się dobrze komunikować z mieszkańcami.
Tkactwem zajmuje się także Beata Syzdół, ona też zainteresowana jest dawnym językiem mieszkańców świętokrzyskiej wsi.
– Z tego względu, że tkamy, używamy wielu zwrotów gwarowych, na przykład nazw elementów krosien. Szkolimy mieszkańców gminy Bodzentyn w tkaniu, niektórzy posługują się gwarą, więc i my musimy zapoznać się z tym językiem – mówiła świętokrzyska tkaczka.