Mówi się, że to przyszłościowy kierunek produkcji zwierzęcej, a przydomowa hodowla niewątpliwie wzbogaci nasz rodzinny stół w zdrowe i wartościowe mięso. Czy zatem warto hodować króliki i czy to opłacalny biznes? W poszukiwaniu odpowiedzi na te i inne pytania, wybraliśmy się do Nieczulic w gminie Pawłów w powiecie starachowickim. To tu od kilku lat hodowlą królików rasy nowozelandzkiej zajmują się Jadwiga i Marcin Gadowscy.
Króliki hoduje się ze względu na mięso, ale jak zaznacza, nie jest to zajęcie dochodowe, a raczej działalność hobbystyczna. Obecnie mają ich około 100.
Czym się charakteryzuje ta rasa? Jak informuje Marcin Gadowski, odznacza się dobrymi przyrostami mięsnymi. Mięso jest dietetyczne, zdrowe, ma dużo wartości odżywczych, w tym sporo białka. To mięso chude, pozbawione tłuszczu, bardzo delikatne, a jednocześnie jest jednym z najsmaczniejszych mięs.
– W hodowli nie trzymamy się wyznaczonych standardów, próbujemy czegoś nowego. Może kiedyś trafimy w gust konsumentów – zaznacza.
Hodowla królików nie wymaga dużych nakładów finansowych. Cena jednego królika do hodowli to około 50 złotych, tyle samo kosztuje klatka na królika. Co więcej klatkę króliczą można zrobić nawet ze starej szafki.
– Do rozpłodu należy przeznaczać samice po ukończeniu sześciu miesięcy, a samce w wieku siedmiu, ośmiu miesięcy. W celu krycia samice przenosi się do klatek samców. Rozród występuje po 30 dniach od zapłodnienia. Liczebność miotu zazwyczaj wynosi od 8 nawet do 12 sztuk. Samice można już pokryć dwa dni po porodzie. Ważne, aby nie stawiać klatek samic z młodymi blisko samców. Jeżeli samica czuje samca, może zagryźć młode – zaznacza.
Króliki obecnie trzymane są w klatkach. Hodowca przygotowuje się jednak do zmiany systemu utrzymania królików za pomocą tzw. chowu na wolnym wybiegu, tak by miały większą swobodę ruchu, przez co będzie ich mięso zdrowsze i delikatniejsze.
– Króliki jedzą m.in. lucernę, koniczynę, trawę, ale nie stronią też od paszy suchej, czyli zboża, owsa, jęczmienia, grochu. Królik potrzebuje stałego dostępu do wody, w przeciwnym razie przyrost jego masy będzie o 20 proc. mniejszy. Zwierzę może też zachorować – podkreśla.
Zagrożenia są różne, mogą być to choroby pasożytnicze, lub tzw. pomory, czyli wirusowe.
– Króliki w brudnych klatkach zapadają na chorobę uszu tzw. parch króliczy. Objawia się pojawiającymi się na uszach królika ranami. Leczenie parcha nie jest trudne. Najprostszym sposobem jest olej jadalny, smaruje się nim bezpośrednio chore miejsca, po pewnym czasie rany się wygoją. Najważniejsze żeby królik miał sucho i czysto – dodaje.
Mięso królicze najczęściej kojarzy się z pasztetem. Jednak pan Marcin dodaje mięso do wyrobów wędliniarskich, co powoduje, że kiełbasa robił się bardziej delikatna i krucha.
Ceny? Ok. 20 zł za kilogram żywego królika lub poubojowego.