W bieżącym sezonie Ukraina, która odnotowała rekordowe zbiory zbóż, miała wyeksportować blisko 60 mln ton ziarna, głównie do Afryki Północnej, na Bliski Wschód, do Azji oraz UE.
Na dzień 23 lutego wyeksportowała 43 mln ton, z czego 18 mln ton pszenicy i blisko 19 mln ton kukurydzy. To oznacza, że do wyeksportowania wciąż pozostaje ok. 17 mln ton, głównie kukurydzy.
I to właśnie eksport tych pozostałych 17 mln ton stoi dziś pod znakiem zapytania, gdyż od czwartku ukraińskie porty zostały zamknięte.
Pod znakiem zapytania stoi także eksport pszenicy rosyjskiej (ok. 8 mln ton, jakie wciąż pozostają do wysłania). Mimo, iż rosyjskie porty nie zostały zamknięte, to zasadniczym problemem jest znalezienie armatorów, którzy zdecydują się na wysłanie statków w region Morza Czarnego, zwłaszcza po informacjach o ostrzelaniu kilku z nich w minionym tygodniu.
A to oznacza, że na cztery miesiące przed zakończeniem sezonu, w światowym handlu może zabraknąć co najmniej 10-12 mln ton pszenicy oraz 15-17 mln ton kukurydzy z regionu Morza Czarnego.
Te ilości będą musiały zostać załadowane z innych portów, głównie europejskich i amerykańskich. Pierwsze oznaki ożywienia pojawiły się także w krajowych portach, przynosząc solidne wzrosty cen.
W tym miejscu chciałbym uspokoić tych, którzy już wieszczą deficyt zbóż w kraju. Na chwilę obecną Polska wciąż dysponuje znaczącą nadwyżką pszenicy i bardzo dużą nadwyżką kukurydzy, więc nie ma mowy o deficycie zbóż w końcówce sezonu.
Dużo ważniejsze pytanie dotyczy cen, jakich możemy się spodziewać w kolejnych tygodniach/miesiącach. W tym przypadku wiele będzie zależało od rozwoju sytuacji za naszą wschodnią granicą:
- przedłużająca się wojna, oznacza brak eksportu z regionu, który od kilku lat stanowi główne źródło zaopatrzenia świata w pszenicę i kukurydzę (Ukraina odpowiada za 12 proc. światowego eksportu pszenicy i 16 proc. światowego eksportu kukurydzy, podczas gdy Rosja odpowiada za 17 proc. światowego eksportu pszenicy),
- to z kolei oznacza większy popyt na zboża z UE, w tym także z Polski, a w konsekwencji wzrosty cen,
- kolejne ważne pytanie dotyczy tego, w jakim stanie będzie znajdować się infrastruktura kolejowa (co najmniej 90 proc. zbóż do portów jest transportowane koleją), a także portowa? Na chwilę obecną brak informacji o zniszczeniach, jednak niepowodzenie operacji militarnej może skłonić Putina do zniszczenia infrastruktury, aby w ten sposób osłabić gospodarczo kraj, którego nie uda się podbić,
- nie należy także zapominać, że nadchodzi czas wiosennych prac polowych, który w tym roku może się okazać bardzo trudny dla ukraińskich farmerów. A to z pewnością przełoży się na znaczący spadek produkcji zbóż, a także roślin oleistych (Ukraina jest również kluczowym producentem słonecznika i znaczącym producentem rzepaku), co z kolei niekorzystnie wpłynie na światowe bilanse w nadchodzącym sezonie.
Podsumowując, wojna na Ukrainie z pewnością nie pozostanie bez wpływu na światowy rynek zbóż i roślin oleistych. A od tego, w jakim stanie po zakończeniu wojny będzie znajdować się ukraińska gospodarka, a przede wszystkim infrastruktura kolejowa i portowa, zależeć będą ceny surowców rolnych, zarówno w bieżącym, jak i nadchodzącym sezonie.
Należy także mieć świadomość, że w przypadku przejęcia kontroli nad Ukrainą, Kreml będzie miał bardzo duży wpływ nie tylko na rynek gazu i ropy, ale także na rynek zbóż. Wtedy ich udział w światowym handlu pszenicą może wzrosnąć nawet do 30-35 proc., a w przypadku kukurydzy do 20 proc. Rosja może być także monopolistą na rynku słonecznika i oleju słonecznikowego.