Wrzesień to miesiąc wykopków. Tę czynność już na samym początku miesiąca wykonał Włodzimierz Mazur z Olszownicy w gminie Baćkowice, który chwali tegoroczne zbiory. Ziemniaków było dużo, nie były też nadmiernie zniszczone przez szkodniki.
Miał cztery odmiany, w tym: Królową Annę, Red Sonię i starą odmianę od znajomego z Bieszczad, której nie potrafi nazwać, jednak pochodzi z lat 50. Bulw jest bardzo dużo, nie są atakowane przez robaki. Nadają się zarówno jako składnik w kuchni, ale też jako pasza dla kurcząt i kur. Wszystkie odmiany dobrze się przyjęły.
Niestety największym problemem były stonki, których było dużo. Jako że uprawa ziemniaka miała być ekologiczna, rolnik postanowił zbierać je ręcznie, jednak jak przyznaje, przegrał tę walkę. Stosował jeden naturalny oprysk z wrotyczu i gnojówki z pokrzyw, jednak nie przyniósł on oczekiwanego efektu. W przyszłości planuje wypróbować oprysku sporządzonego z zielonych łupin orzecha włoskiego – taką metodę podpowiedział mu znajomy, ale nie wie czy działa.
W przyszłym kroku rolnik z Olszownicy planuje ograniczyć uprawę do dwóch bądź trzech odmian, jedna z nich będzie Królowa Anna, stara odmiana z Bieszczad oraz nowość, czyli trudno dostępny czerwony ziemniak – Gardena. Jest bardzo odporna na zarazę ziemniaka.
– Chodzi o to, aby ziemniak jak najdłużej na polu prowadził wegetację. Te nowe ziemniaki nadają się 3-4 lata do sadzenia, a potem zabijają je choroby. Przynajmniej w naszych warunkach – twierdzi Włodzimierz Mazur.
Plantacja nie jest bardzo duża, ma około 10 arów. W tym roku wyjątkowo ziemniaki obrodziły, dlatego wystarczy dla rodziny, a nadwyżka zostanie sprzedana. Jak zauważa rolnik, na wsiach zniknęła trzoda chlewna więc uprawy ziemniaków są coraz mniejsze, ale obserwuje się, że coraz więcej osób wraca do swoich upraw, jednak na mniejszą skalę.