Nadeszli właśnie tzw. zimni ogrodnicy i zimna Zośka – cztery dni stosunkowo silnego i gwałtownego oziębienia, które co roku straszy rolników, ogrodników i działkowców. Czy rzeczywiście jest się czego bać, skąd się bierze taka zmiana pogody i jak ewentualnie zapobiegać stratom spowodowanym ewentualnymi przymrozkami?
Wszystko zależy od mas powietrza
– Jest to pewna powtarzalność, jeżeli chodzi o cały układ klimatyczny, który dotyczy środkowej Europy. W tym rejonie w początkach maja jesteśmy pod wpływem mas powietrza, które do nas napływają i generują temperaturę powietrza – tłumaczy Wojciech Czarnecki z Centrum Hydrometeorologii Sił Zbrojnych RP.
– Więc jeżeli napłyną one z północy, to mimo tego, że będzie słońce – przeważnie bowiem masy powietrza z północy spowodowane są układami wysokiego ciśnienia, stąd słoneczna pogoda – po zachodzie słońca, w nocy następuje gwałtowny spadek temperatury. Słońce nie jest w stanie nagrzać powietrza do odpowiednio wysokiej temperatury, gleba również nie jest dostatecznie nagrzana, aby utrzymać ciepło w nocy. Dlatego szybkie odparowanie ciepła powoduje, że w godzinach 4-6 rano mamy przygruntowe przymrozki – wyjaśnia.
Skąd więc te temperatury 26-28°C i silnie wiejący wiatr? – To wszystko jest wpisane w nasz klimat, który, przypomnę, jest tzw. umiarkowany zmienny. Jedyne masy powietrza, które nie napływają nad obszar Polski, to jest powietrze równikowe: wszystkie inne do nas docierają. Stąd ta zmienność: jaka masa dotrze, taka jest pogoda – dodaje.
Najlepiej siać po zimnej Zośce
– Możemy siać nieco później, jak np. buraczki ćwikłowe, w pierwszej połowie maja, tak, aby ich wschody wypadały po 17-18 maja. Jeżeli musimy z roślinami wejść wcześniej, jak chociażby z truskawkami, które kiedy przychodzą zimni ogrodnicy są w pełni kwitnienia albo je kończą w zależności od rejonu kraju, najlepszymi metodami jest przykrywanie agrowłókniną – radzi dr inż. Jerzy Próchnicki z zarządu Polskiego Stowarzyszenia Rolnictwa Zrównoważonego.
– Trzeba uważać na temperaturę i niektóre rośliny sadzić dopiero po zimnej Zośce: pomidory, paprykę, ogórki są ciepłolubne. W tym roku będę pomidory sadził po 20 maja, bo temperatury w nocy są rzędu 2°C, więc przy gruncie może się pokazać -1°C – mówi Jan Kępisty, działkowiec z 20-letnim doświadczeniem.
Sadownicy zadymiają i zraszają
– Zimni ogrodnicy i zimna Zośka są dużym problemem dla sadowników. Sadów nie da się przykryć agrowłókniną, natomiast są dwie inne, bardzo skuteczne metody. Pierwsza to zadymianie: specjalna maszyna, zamieniając rolkę słomy na dym, podnosi temperaturę na terenie sadu, co daje mniejsze zagrożenie przemarznięciami – tłumaczy inż. Próchnicki.
– Drugą metodą jest opryskanie sadu wodą tak, aby kropelki związały zimno w formie lodu. Wtedy całe rośliny, drzewa pokryją się warstewką lodu, co roślinom nie zaszkodzi, bo nie dopuści do spadku temperatury poniżej -3°C. Jeżeli jednak temperatura będzie niższa, to już jest wyrok na uprawę i plony – wskazuje.
Zimni ogrodnicy w mieście (raczej) nie mieszkają
– Zimnych ogrodników nie ma: ludzie kupują więcej kwiatków niż zeszłym roku – mówi Marzena Lipińska z kwiaciarni „Bez ogródek”. I radzi: – Jeśli kwiatki posadzone są w skrzynkach luźno na balkonie, można je zabrać do domu. Jeżeli są już posadzone na stałe, można je przykryć agrowłókniną.
– Ale to lekkie przymrozki do -1°C, kwiaty wytrzymują i nic im nie będzie – zapewnia.
– Nie ma co zwlekać z wysadzaniem kwiatów, bo potem nie ma już wszystkich, które mogłyby być posadzone w danym okresie – dodaje.