Zwiększony import jaj do Polski – głównie z Niemiec i Holandii – to efekt polityki sieci handlowych – uważa Paweł Podstawka, prezes Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj. Poparł ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego, który zapewnił, że w Polsce nie ma ryzyka deficytu jaj na sklepowych półkach.
W 2024 roku do Polski sprowadzono 30,3 tys. ton jaj o wartości 93,3 mln euro. W tym samym czasie z Polski wyeksportowano 238,6 tys. ton jaj za 471,9 mln euro.
„W ciągu ostatnich miesięcy kolejne sieci handlowe działające w Polsce, pod hasłami troski o dobrostan zwierząt, wycofywały z oferty jajka z chowu klatkowego, wprowadzając w ich miejsce jaja ściółkowe czy chowu na wolnym wybiegu. Jednak biorąc pod uwagę specyfikę hodowli w Polsce, opartej głównie na chowie klatkowym, do zaspokojenia popytu na jaja z chowu alternatywnego, konieczny okazał się import jaj spoza naszego kraju” – wyjaśnia prezes Podstawka.
Dlaczego polscy hodowcy nie zmieniają sposobu chowu z klatkowego na wolny wybieg? Podstawka wyjaśnia, że gwałtowna zmiana wiązałaby się z ryzykiem finansowym i zagrożeniem likwidacji kolejnych stad w wyniku chorób zakaźnych – grypy ptaków i rzekomego pomoru drobiu.
/PAP/