Jak obchodziło się przed wiekami i jak obchodzi dzisiaj na Podlasiu święta Bożego Narodzenia? Jakie zwyczaje panują w domach katolickich i prawosławnych?
Na Podlasiu w okresie adwentu od końca XVIII wieku do dziś gra się na długich, drewnianych trąbach pasterskich, czyli ligawkach. Zwyczaj ten nazywa się otrębywaniem adwentu. Ligawka symbolizuje trąbę archanielską. Jej smutny, niski, chrapliwy dźwięk słyszalny jest do siedmiu kilometrów. Ma on przypominać o okresie zadumy w oczekiwaniu na przyjście Zbawiciela.
Grano w kościele na roratach, lecz najwcześniej o zmierzchu (rano i wieczorem) przed rodzinnym domem zwykle uwieszając ligawkę nad studnią, dzięki czemu donośniej roznosiły się jej rzewne tony.
Świętom Bożego Narodzenia towarzyszy wielkie sprzątanie i dekorowanie mieszkań. Najważniejszym atrybutem świątecznego wystroju były wiecznie zielone iglaste gałązki zakładane za obrazy. Dawniej zamiast choinki na Podlasiu, zarówno w mieszkaniach katolików jak i prawosławnych, ustawiano snop nieomłóconego żyta. Stawiano go w świętym kącie pod obrazami lub u prawosławnych pod ikonami. Prawosławni zwali go kolada lub did.
Już jesienią gospodarz, młócąc zboże cepem, wybierał najbardziej dorodne źdźbła żyta na snop. Wiązał go w kilku miejscach na różnych wysokościach, równo układając kłosy. W wigilijny wieczór snopek wnoszony był do izby, kiedy zabłysła pierwsza gwiazdka. Snop stał w izbie u katolików do święta Trzech Króli, a u prawosławnych – do święta Jordanu. Katolicy słomą ze snopa symbolicznie okrywali drzewka, aby nie zmarzły. Prawosławni ścinali kłosy, robili z nich kropidła i poświęconą świętą Jordanu wodą kropiono chałupy i obejścia. Po tej ceremonii kłosy wkładano do płóciennej torby i wyciskano ziarna, które następnie wrzucano do sąsieka ze zbożem.
Cały dzień wigilijny wypełniały wróżby, obowiązywały różnego typu zakazy i nakazy. Przede wszystkim należało wcześnie wstać, żeby nie mieć z tym kłopotu przez cały rok. Dla zachowania zdrowia należało się umyć w rzece lub strumieniu. Czynność ta spełniona w szafliku z wrzuconą monetą, miała spowodować, żeby się pieniądze człowieka trzymały.
Aby nie wymieść z domu szczęścia, starano się niczego sąsiadowi nie pożyczać, wręcz należało coś ukraść, co miało zapewnić szczęście. Od dzieci wymagano posłuszeństwa, przestrzegając przed karą, która przez cały rok byłaby im wymierzona. Z faktu, kto pierwszy (kobieta czy mężczyzna) odwiedzi dom w wigilijny poranek, wróżono, czy krowa urodzi byczka czy jałówkę.
Wiele wróżb dotyczy pogody. I tak jasny dzień, a według innych wyiskrzone niebo prognozowało, że kury będą się dobrze niosły, niebo pochmurne zwiastowało obfitość mleka, natomiast szron – urodzaj.
Stół wigilijny przykrywano białym obrusem, pod który zarówno katolicy, jak i prawosławni wkładają siano. Prawosławni wyściełali sianem również ławę, a pod stół na sianie kładziono metalowe przedmioty, np. topór ciesielski, co miało magiczne znaczenie ochronne.
Liczba potraw w chłopskich domach katolickich na Podlasiu musiała być nieparzysta i nie przekraczała zwykle pięciu do siedmiu. Potrawy miały być z ogrodu, pola, lasu i wody. A więc prażony groch, bób, ziemniaki, grzyby, ryby, kompot z gruszek lub jabłek i kisiel z owsa. Na Podlasiu również katolicy spożywali kutię – gotowana kasza z ziaren pszenicy z dodatkiem maku, miodu, a czasem bakalii.
W trakcie wieczerzy wigilijnej występowały praktyki magiczne. I tak w trosce o dobre zbiory rzucano pod powałę słomę, z której oby jak najwięcej źdźbeł zaczepiło się o belki, gdyż spodziewano się zebrać tyle kop zboża.
Pomyślności w gospodarstwie miało służyć podrzucanie łyżką do sufitu kutii, kaszy czy grochu. Z wyglądu wyciągniętych spod obrusa źdźbeł siana wróżono, czy dziewczyna wyjdzie za mąż, a poprzez liczenie kołków w płocie lub drew przyniesionych w naręczu – o stanie cywilnym przyszłego męża. Pobudzano też psy do szczekania i z kierunku, z którego pies zaszczekał, miał przyjść kawaler.
Jako prezenty dla dzieci służyły jabłuszka i orzechy. Siano spod obrusa z resztkami opłatków zanosi się zwierzętom. Na pasterkę odprawianą o północy wybiera się do dziś większość domowników. Pasterkę rozpoczynała, i obecnie w niektórych kościołach na Podlasiu rozpoczyna, gra na ligawce.
U prawosławnych wieczerzę wigilijną ustawia się na stole zasłanym białym obrusem z haftem (pereborem). W kubku pełnym zboża stoi woskowa świeca, często z dodatkiem miodu. Przed jedzeniem odmawia się modlitwę „Ojcze nasz”. Potraw wigilijnych było zazwyczaj siedem. Przestrzega się kolejności jedzenia. Najwcześniejszą była i jest kutia. Zaczyna gospodarz nabierając trzy łyżki kutii, po czym to samo robią pozostali domownicy. Następnie spożywa się barszcz z gotowanych, suszonych grzybów, solone śledzie z cebulą i olejem, kisiel z owsa, groch z solą, pieczone pierożki nadziewane makiem, surowymi gruszkami lub jagodami zwane koladnykami. Do picia podaje się kompot z surowych owoców. Na koniec znów spożywa się kutię.
Po wieczerzy nie sprząta się ze stołu, pozostawiając wszystko do następnego dnia, aby dusze zmarłych mogły skosztować wieczerzy. Gospodarz zbierał siano z ław i rozdzielał między dobytek, czyli żywinę. Ziarno wykruszone ze snopa rozrzucał domowemu ptactwu. Następnie cała rodzina śpiewała kolędy. Na godzinę drugą w nocy rodziny prawosławne udają się do cerkwi na nabożeństwo zwane wsianoczną.
Jeżeli do domu w Wigilię przyszła kobieta miały się rodzić jałówki, a jeśli mężczyzna to byczki. Jeżeli niebo było gwiaździste oznaczało to dobry urodzaj na jagody i grzyby. Mąż miał przyjść z tej strony, z której szczekał pies. Powrósłami ze słomy obwiązywano jabłonie i grusze na dobry urodzaj.
Zarówno u katolików jaki i prawosławnych na Podlasiu kolędowanie rozpoczyna się pierwszego dnia świąt. Jeżeli u katolików kolędnicy z gwiazdą wchodzą do domu to u prawosławnych śpiewają pod oknem, a gospodarze kiedyś dawali bułki (piroh), chleb, a nawet mięso, a teraz częstują wódką i zakąską oraz dają pieniądze przeznaczone zazwyczaj na cerkiew. Obecnie w miastach prawosławni z dużą (nieraz o średnicy do dwóch metrów) gwiazdą śpiewają pod blokiem i mieszkańcy przeważnie wychodzą do nich z datkami.
Zarówno katolicy, jak i prawosławni chodzili z szopką, u prawosławnych zwaną betlejką. Obecnie na Podlasiu u katolików jeszcze funkcjonują Herody. Kiedyś był to rodzaj teatru, w którym wielu karierę zaczynało od aniołka, a kończyło na Herodzie. Obecnie Herody nawet w wydaniu młodzieżowym występują tylko w domach kultury. Chodzili również igrce z konikiem (harmonista i konik) i krakowskie wesele – zespół śpiewających dziewcząt.